środa, 28 lutego 2018

Małe zakupy uzupełniające



      Całkiem niedawno, bo w styczniu, poczyniłam spore zakupy kosmetyczne (klik). Niestety, okazało się, że nie o wszystkim wówczas pomyślałam lub pamiętałam i konieczne były zakupy uzupełniające. Tym razem, na szczęście, niewielkie. Zobaczcie co kupiłam:


Tym razem na zakupy "wybrałam się" do sklepu Ecco Verde i nabyłam kilka produktów. Maść do pielęgnacji intymnej BIOTURM już miałam, a ponieważ zaspokajała moje potrzeby w tym zakresie, kupiłam ją ponownie. Puder sypki transparentny LAVERY znam bardzo dobrze i jest to mój ulubiony puder. Zużyłam już kilka opakowań, a teraz zaopatrzyłam się w kolejne. Dezodorant w kremie marki SCHMIDT`S też już poznałam z tym, że dotychczas kupowałam wersję z bergamotką i limonką, a teraz wybrałam różę i wanilię. Kolejny produkt to Żel do higieny intymnej z nagietkiem i łopianem LA SAPONARIA. Kosmetyki tej marki nie są mi obce. Miałam już od nich mydełka w kostkach oraz szampon i odżywkę. Teraz postanowiłam wypróbować żel. Wkrótce zamierzam zrobić sobie peeling pomarańczowy do ciała, a tymczasem okazało się, że moja buteleczka z olejkiem eterycznym o tym zapachu jest już pusta. W tej sytuacji do koszyka musiał wpaść Olejek eteryczny ze słodkiej pomarańczy słoweńskiej marki BioPark Cosmetics. Składając zamówienie w Ecco Verde można sobie wybrać dwie bezpłatne próbki kosmetyków. Ja zdecydowałam się na szampon i odżywkę od Biofficina Toscana. Miałam już kiedyś pełnowymiarowe opakowania tych kosmetyków i bardzo miło je ( kosmetyki, nie opakowania :) ) wspominam. Chętnie odświeżę tę znajomość.

To już wszystkie moje nowości. W marcu szlaban na kosmetyczne zakupy. Trzeba przecież zużywać to, co się pokupowało. Będę to robić z przyjemnością :)

piątek, 23 lutego 2018

BIOLAVEN Odżywka do włosów




        Markę BIOLAVEN znam słabo. Miałam dopiero dwa produkty tej marki, a mianowicie balsam do ciała (klik) i szampon (klik). Balsam mnie zachwycił natomiast szampon rozczarował. Teraz przyszła kolej na Odżywkę do włosów.


Producent pisze, że jest to Nawilżająco-wygładzająca odżywka do każdego rodzaju włosów, do stosowania po każdym myciu. Zawiera kompleks składników chroniących przed utratą wilgoci oraz wzmacniających m.in. olej z pestek winogron, masło avocado i ksylitol. Dodatek alginatu wygładza pasma, a panthenol pozwala zregenerować włosy na całej ich długości. Olejek eteryczny z lawendy, symbol Prowansji, znany ze swoich odświeżających i wzmacniających właściwości, pozostawia na nich delikatny i naturalny zapach.


   

W plastikowej butelce z pompką otrzymujemy 300 ml odżywki. Pompka działa bardzo dobrze. Przestała pompować odżywkę dopiero wówczas gdy na dnie butelki było już jej bardzo mało. Zapach tego kosmetyku jest taki sam jak innych produktów tej linii. Dominuje aromat owocowy kojarzący mi się z winogronami, a gdzieś w tle można wyczuć odrobinę lawendy. Wolałabym, żeby te proporcje były odwrotne, żeby dominowała lawenda ale ten zapach też jest przyjemny.


Odżywka ma konsystencję lekkiego kremu. Łatwo rozprowadza się po włosach i nie spływa z nich. Po spłukaniu odżywki włosy łatwo się rozczesują, a po wyschnięciu ładnie błyszczą, dobrze się układają i nie elektryzują się. Jednak czegoś tu brakuje co powoduje, że nie ma efektu wow. Brakuje odbicia włosów u nasady. Gdyby to odbicie było, to z czystym sumieniem mogłabym nazwać tę odżywkę kosmetykiem genialnym. Jednak nie skreślam jej. Uważam, że jest to kosmetyk poprawny, dobrej jakości i z pewnością warto do niego wracać.

Skład odżywki wygląda tak:

  
Kosmetyki Biolaven są bardzo popularne i zapewne większość z Was je poznała. Tę odżywkę też. Ciekawa jestem czy sprawdziła się na Waszych włosach. 

wtorek, 20 lutego 2018

BIOLOVE Mus do ciała mango



       Kosmetyki BIOLOVE  do niedawna znałam tylko z innych blogów kosmetycznych. W końcu natrafiłam na nie w sklepie stacjonarnym Kontigo i kupiłam kilka produktów tej marki, a wśród nich Mus do ciała mango.


Producent pisze, że jest to Lekki mus do ciała wzbogacony naturalnymi olejkami i ekstraktem z mango. Redukuje cellulit, modeluje i przywraca jędrność. Nie zawiera: SLS, PEG, silikonów, parabenów, konserwantów, alergenów.


Opakowaniem musu jest plastikowy słoiczek o pojemności 150 ml. Po odkręceniu metalowej zakrętki znajdujemy dodatkowe plastikowe wieczko. Słoiczek i zakrętka oklejone są kolorowymi, przyjemnymi dla oka etykietami.


Jest to mój pierwszy mus do ciała, który rzeczywiście ma konsystencję musu. Dosyć gęstego ale jednak musu. Mimo tej konsystencji jest kosmetykiem dosyć tłustym. Po nabraniu palcami topi się od ich ciepła i łatwo rozprowadza się po skórze. Niestety, nie wchłania się natychmiast lecz pozostawia tłustawą warstewkę potrzebującą kilku minut na wchłonięcie przez skórę. Jest to pewien minus zwłaszcza rano gdy przeważnie dysponujemy niewielką ilością czasu. Plusem jest to, że rzeczywiście dobrze nawilża skórę, natomiast nie zauważyłam modelowania (chyba sylwetki?) czy ujędrniania.
Mus do ciała mango posiada intensywny zapach owocowy. Jak dla mnie zbyt intensywny, wręcz nachalny. Wolałabym, że ten zapach był delikatniejszy, bardziej subtelny.
Skład musu jest taki:


Nie da się ukryć, że ten produkt nie zachwycił mnie, uważam, że jest bardzo przeciętny. Miałam wiele znacznie lepszych mazideł do ciała. Czy skuszę się jeszcze kiedyś na niego? Może kiedyś ale pewności nie mam.


A tak przy okazji. Czy wiecie, że producentem kosmetyków Biolove jest ta sama firma, która produkuje Nacomi?

czwartek, 15 lutego 2018

Krem do cery dojrzałej z opuncją figową od EkoKrem



   Czas płynie nieubłaganie, a wraz z jego upływem zmienia się nasza cera. Traci młodzieńczą świeżość i jędrność, pojawiają się zmarszczki. Dlatego w pielęgnacji mojej twarzy coraz częściej pojawiają się kremy dla cery dojrzałej, przeciwzmarszczkowe, intensywnie nawilżające i odżywcze. Aktualnie też używam jednego z takich właśnie specyfików, a jest to Krem do cery dojrzałej z opuncją figową marki EkoKrem.

  
EkoKrem to polska firma produkująca kosmetyki naturalne, której celem jest tworzenie skutecznych kosmetyków pielęgnacyjnych, z jednoczesnym bardzo łagodnym i bezpiecznym oddziaływaniem na skórę. Taki stan uzyskujemy poprzez użycie starannie dobranych i wzajemnie się uzupełniających składników, pochodzących z naturalnych surowców roślinnych.
...Nasze kosmetyki nie zawierają szkodliwych emulgatorów (PEG,PPG), parbenów, olei silikonowych, mineralnych, chemicznych filtrów UV, syntetycznych barwników oraz sztucznych substancji zapachowych. W trosce o naszą skórę i organizm, aby zapobiec namnażaniu się bakterii i pleśni, w niektórych kosmetykach stosujemy naturalny Eko-konserwant uznany przez międzynarodową organizację ECOCERT jako środek konserwujący w certyfikowanych kosmetykach. Przedłuża on trwałość kosmetyków jedynie do 3-5 miesięcy! Całkowity brak konserwantu oznaczałby krótką trwałość produktu, wynoszącą 1-3 tygodni.


Wróćmy jednak do kremu. Producent pisze, że jest to Krem o bardzo bogatym składzie, z wysoko skoncentrowanymi substancjami aktywnymi, które mają za zadanie głęboko spenetrować naskórek, odbudować strukturę skóry i zapobiec jej dalszej degradacji. Zastosowanie luksusowego oleju z pestek opuncji figowej - najdroższego oleju na świecie, skutecznie spowolni proces starzenia się skóry, poprawi jej napięcie i koloryt. Zawarte w kremie: skwalan, masło shea, kwas hialuronowy oraz proteiny jedwabiu głęboko nawilżą skórę i zapobiegną utracie wody przez naskórek. Dodatek ekstraktu z zielonej herbaty mającej silne właściwości antyoksydacyjne, pobudzi krążenie krwi i wzmocni naczynia krwionośne. Ponadto D-pantenol oraz alantoina złagodzą wrażliwą skórę działając przeciwzapalnie, kojąco i osłaniająco. Krem zawiera naturalne filtry przeciwsłoneczne.


W opakowaniu typu airless otrzymujemy 50 ml kremu. Takie opakowanie umożliwia higieniczną aplikację kosmetyku.  Można go używać zarówno na dzień jak i na noc i ja własnie tak robię. Krem jest gęsty i treściwy, a także bardzo wydajny. Trzeba bardzo uważnie naciskać pompkę żeby nie uwolniła zbyt dużej ilości kremu. Konsystencja tego kosmetyku jest idealna na obecną porę roku. Bezpośrednio po aplikacji kremu na skórze pozostaje lepka warstwa ale po chwili całkowicie się wchłania i dlatego, pomimo jego gęstości, krem można stosować na dzień. Po całkowitym jego wchłonięciu możemy spokojnie zająć się nakładaniem makijażu.


W działaniu krem z opuncją figową jest bardzo delikatny. Nie powoduje podrażnień skóry, a wręcz przeciwnie, łagodzi je. Dzięki niemu skóra jest miękka i gładka, dobrze nawilżona i odżywiona, a także delikatnie napięta. Nie jestem w stanie stwierdzić czy opóźnia powstawanie kolejnych zmarszczek, mam nadzieję, że tak. Kremik posiada bardzo przyjemny zapach. Nie potrafię opisać go słowami zwłaszcza, że jest bardzo słabo wyczuwalny i krótko utrzymuje się na skórze. W sumie jestem bardzo zadowolona z tego kremu, a to zachęca mnie do poznania również innych produktów tej marki.

Skład kremu: woda (hydrolat) z róży damasceńskiej, olej ze słodkich migdałów, olej awokado, olej arganowy, olej z pestek opuncji figowej, masło shea, D-pantenol, skwalan, kwas hialuronowy, wosk emulgujący, gliceryna roślinna, jedwab hydrolizowany, alkohol cetylowy, ekstrakt z zielonej herbaty, witamina E, alantoina, olejek eteryczny z drzewa różanego, konserwant Leucidal Eko.


Kosmetyków marki EkoKrem nie znajdziemy w żadnym sklepie internetowym ani stacjonarnym. Firma też nie posiada typowego sklepu internetowego. Jak w takim razie dokonać zakupu? Należy wejść na stronę producenta www.ekokrem.eu i w zakładce "Kontakt" w treści wiadomości wpisać kosmetyki, które chcemy zakupić. Bardzo szybko dostaniemy maila, w którym będą informacje potrzebne do realizacji naszego zamówienia. Mogłoby się wydawać, że jest to dziwny sposób sprzedawania kosmetyków. Dzieje się tak dlatego, że produkty EkoKrem są wytwarzane na indywidualne zamówienia, a więc nie mogą być dostępne w typowych sklepach. Pomimo takiego sposobu produkcji ceny tych kosmetyków są rozsądne np. krem z opuncją figową kosztuje 45 zł.
Znacie kosmetyki tej marki? Jeśli tak, to co o nich sądzicie?

sobota, 10 lutego 2018

SHAMASA Czarne mydło afrykańskie




     Czarne mydło afrykańskie kusiło mnie już od dawna. Widywałam je w sklepach internetowych ale gdy składałam zamówienie przegrywało z innymi mydlanymi kostkami. Tak było do jesieni ubiegłego roku kiedy to otrzymałam paczuszkę od Bianki, a w niej, między innymi, znalazłam to mydełko.



Producent twierdzi, że Czarne mydło afrykańskie To produkt, który rozpieszcza skórę. Określenie "mydło" nie oddaje w pełni jego zalet. Tylko naturalne składniki (olek kokosowy, palmowy, masło shea i strąki kakaowca) zapewniają łagodną i skuteczną pielęgnację każdego rodzaju skóry i w każdym wieku. To kuzyn masła shea i jako rodzina świetnie uzupełniają swoje właściwości leczniczo-pielęgnacyjne. Ręcznie wyrabiane sprawia, że jest nie tylko kosmetykiem ale częścią życia i kultury mieszkańców regionu, z którego pochodzi - Ghany.



Właściwości i zalecenia w stosowaniu mydła:

  • pielęgnuje każdy rodzaj cery,
  • dba o nawilżenie,
  • łagodzi podrażnienia,
  • reguluje wydzielanie sebum, stąd szczególnie sprawdza się przy pielęgnacji cery tłustej i mieszanej,
  • łagodzi objawy trądziku, łojotoku,
  • oczyszcza skórę głowy, dlatego skutecznie walczy z łupieżem,
  • ze względu na wyłącznie naturalne składniki polecane do depilacji,
  • do stosowania jako maseczka na twarz.



Czarne mydło afrykańskie nie jest dla mnie zupełną nowością. Miałam już je kilka lat temu w wersji Dudu-Osun i pisałam o nim tu. Mydełko spodobało mi się i od czasu do czasu do niego wracam. Aktualnie też mam w zapasach kostkę Dudu-Osun. Jednak mydło Shamasa jest zupełnie inne. Kostka wygląda tak jakby była ulepiona z jakichś grudek czy okruchów. I rzeczywiście tak jest. Mydełko jest miękkie i plastyczne, jego konsystencja kojarzy mi się z plasteliną. Należy przechowywać je na mydelniczce z odpływem gdyż nawet niewielka ilość wody spowoduje, że mydło będzie rozciapane.


 
Niewielką kostkę (75g) otrzymujemy zapakowaną w celofan i obwiązaną sznurkiem, do którego przymocowany jest kartonik z wszystkimi potrzebnymi informacjami. Czarne mydło afrykańskie nie jest perfumowane ale posiada zapach naturalnego mydła tyle, że delikatny i ledwo wyczuwalny. Mydełko ma bardzo krótki skład. Wyprodukowano je jedynie z czterech składników. Są to zmydlone tłuszcze: masło shea, olej kokosowy i olej palmowy oraz strąki palonego/prażonego kakaowca. Prosty, naturalny skład.



Mydło wspaniale się pieni wytwarzając obfitą, gęstą i kremową pianę. Początkowo używałam go do mycia twarzy i całego ciała ale gdy wymydliłam już pół kostki to resztę przeznaczyłam tylko do mycia twarzy. Mydełko jest bardzo delikatne ale jednocześnie świetnie oczyszcza skórę. Doskonale sprawdza się w myciu twarzy. Nie wysusza skóry i nie powoduje uczucia ściągnięcia. Nie bardzo wierzyłam we wszystkie obietnice firmy ale to mydło chyba rzeczywiście reguluje wydzielanie sebum. Zauważyłam, że moja tłusta strefa T mniej się błyszczy, a rozszerzone pory na nosie są pięknie domknięte. Czegóż chcieć więcej od mydła? Kilka razy użyłam piany z tego mydła w charakterze maseczki. Po spłukaniu okazało się, że skóra jest nawilżona bez śladu ściągnięcia.
Trochę uciążliwe jest to, że mydło, nawet leżąc na suchej mydelniczce, przykleja się do niej. Jednak nie jest to wielki problem. Wspaniałe działanie tego mydła całkowicie to rekompensuje.
Powiem Wam jeszcze, że niedawno Bianka przysłała mi jeszcze inne czarne mydło afrykańskie. Na razie leży w zapasach ale z pewnością o nim napiszę.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...