środa, 31 października 2012
Kończy się październik...
... a wraz z nim blogowa akcja maseczkowa. Przedstawię na koniec jeszcze jedną maseczkę domowej roboty.
Jest to łagodząca maseczka z siemienia lnianego i przeznaczone jest głównie dla cery mieszanej. Przepis na nią znalazłam w książeczce Piękna skóra. Tajniki kobiecej urody, o której pisałam wczoraj (klik).
Przepis na tę maseczkę jest niewiarygodnie prosty. Oto on:
Postanowiłam już dzisiaj wypróbować tę maskę i tak też zrobiłam. Najpierw w młynku od kawy zmieliłam dwie łyżki siemienia.
Wymieszałam siemię z gorącą wodę i odstawiłam do przestygnięcia. Gdy przestygło dodałam oliwę i dokładnie wymieszałam.
Pomyślałam, że skoro w uzyskanej masie są zmielone ziarna, to maseczka spełni jednocześnie funkcję peelingu, podobnie jak kosmetyk Swazi Secrets, o którym pisałam tutaj. Okazało się, że nic z tego. Masa z siemienia była w dotyku jedwabiście gładka, nie mogła więc służyć jako peeling.
Zrobiłam więc peeling twarzy innym preparatem i przystąpiłam do nakładania maseczki na twarz. I tu spotkała mnie niespodzianka. Lniana masa nie dała rozprowadzić się po twarzy jak kremik, tak, jak to się dzieje na przykład z maseczkami z glinki. Na twarzy wyglądała tak:
Trzymałam ją na twarzy podczas kąpieli czyli co najmniej 15 minut, a może troszkę dłużej. Spłukiwała się dosyć trudno. Najpierw palcami zebrałam masę z twarzy, a potem płukałam ciepłą wodą. W końcu spłukałam ją całkowicie i osuszyłam twarz ręcznikiem. Skóra była delikatna, mięciutka i jedwabista w dotyku. Wyczuwało się na niej cieniutką, tłustą warstewkę. Nałożyłam jeszcze niewielką ilość kremu i gotowe.
Podsumowując muszę stwierdzić, że z maseczki jestem zadowolona. Trudności z rozprowadzeniem jej po skórze wynikały, być może, stąd, że dałam do zmielonego siemienia za mało wody. Następnym razem dodam jej więcej. Wiadomo, że siemię z wodą ma konsystencję taką "glutowatą" i większa ilość wody powinna rozrzedzić tego glutka. Można też poeksperymentować i zamiast oliwy dodawać inne oleje. Stwierdzam też, że dwie łyżki zmielonego siemienia to zbyt duża ilość na twarz. Masy wyszło mi tyle, że nałożyłam ją również na szyję i dekolt. Na drugi raz spróbuję zrobić maseczkę z jednej łyżki siemienia. Najważniejsze jednak jest to, że maseczka dobrze działa na skórę, a więc spełnia swoje zadanie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Fajny przepis, wypróbuję:)
OdpowiedzUsuńfajna ta maska - widać w niej potencjał nawilżający :)
OdpowiedzUsuńhehe ciekawie wygląda ;) takie najlepsze..''domowej roboty'' :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że najlepsze. Przynajmniej wiadomo co się kładzie na skórę.
Usuńmaseczka super i super masz to zdjęcie z maseczką na twarzy
OdpowiedzUsuńNo jasne, z taką pacią na twarzy wygląda się przeuroczo :)
UsuńNo to w piątek muszę kupić siemię :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa maseczka. Warto zrobić sobie taką w domu.
OdpowiedzUsuńCiekawa ;)
OdpowiedzUsuń