wtorek, 27 października 2015

NUBIAN HERITAGE Mydło z oliwą, zieloną herbatą i awokado




       Jakiś czas temu chwaliłam się zakupem trzech mydeł amerykańskiej marki NUBIAN HERITAGE (klik). Mydełka musiały trochę poczekać w kolejce i w końcu doczekały się, a właściwie to jedno z nich doczekało się przeprowadzki na łazienkową mydelniczkę. Oczywiście miałam wielki dylemat która kostka powinna pójść do użytku jako pierwsza, przecież wszystkie jednakowo kuszą. W końcu zdecydowałam się na Mydło z oliwą, zieloną herbatą i awokado.




Kostka NUBIAN HERITAGE jest dosyć duża, waży 141g. Jest tak uformowana, że pomimo sporych rozmiarów, dobrze układa się w dłoni. Mydełko ma kolor zielony ale jest to taka zszarzała zieleń. Kostka z wyżłobionym logo marki jest gładziutka i zatopione są w niej ciemne punkciki. Zapakowana jest w kartonik w kolorze oliwkowym, a na jego ściankach podane są informacje na temat mydła i produkującej je firmy.




Skład mydła: 100% Vegetable Soap:Olea Europaea (Olive) Oil, Butyrospermum Parkii (Shea Butter)*, Coconut Oil* and/or Palm Oil, Avocado Seed Butter, Vegetable Glycerin, Green Tea Extract, Tocopherol (Vitamin E), Green Tea Leaf, Mineral Pigment or Vegetable Color.
* certified organic ingredient 

Łatwo zauważyć, że składniki mydełka dobrano bardzo starannie. Są tu wartościowe tłuszcze roślinne jak oliwa, masło shea, masło awokado. Ich zadaniem jest nawilżenie i natłuszczenie naskórka, a także jego oczyszczenie bez wysuszenia. Ekstrakt z zielonej herbaty bogaty w garbniki, alkaloidy, witaminy i minerały wspomaga usuwanie toksyn i chroni skórę przed wolnymi rodnikami. Stosowany jest w kosmetykach anty-aging, antycellulitowych, tonizujących, łagodzących podrażnienia.




Jak każda mydłomaniaczka poznawanie nowego mydła rozpoczynam od jego powąchania. Tak było i tym razem. Mydełko ma śliczny zapach. Ziołowy z wyczuwalnym aromatem herbaty ale też delikatną nutą kwiatową. Zapach jest wyraźny ale nie agresywny. Ta szarozielona kostka wytwarza obfitą, kremową i pachnącą pianę. Jak już wspomniałam wyżej nieużywane mydło jest gładziutkie ale już po kilku namydleniach te małe, ciemne plamki zaczynają troszkę wystawać ponad powierzchnię mydła. Są to kawałeczki suszonych liści herbacianych i sprawiają, że mydełko nabiera właściwości peelingujących. Jest bardzo przyjemne w użyciu. Dobrze oczyszcza skórę ale jej nie wysusza. Aż mi szkoda, że ta kostka już się kończy. Mam jednak jeszcze dwa inne mydła tej marki i spodziewam się, że nie będą gorsze od tego. A może będą jeszcze bardziej interesujące? 


 

sobota, 17 października 2015

Co nowego trafiło do mojej łazienki



       W poprzednim poście pochwaliłam się nowymi mydełkami ale to nie wszystkie kosmetyczne nowości. Kilka dni później dostałam jeszcze dwie paczuszki. Pierwsza z nich przyszła ze sklepu Ecco Verde i zawierała tylko dwa kosmetyki.




Na kosmetyki nowozelandzkiej marki ANTIPODES zwróciłam uwagę już dosyć dawno. Kusiły mnie bardzo ale od zakupu powstrzymywały mnie ich ceny, które raczej trudno zaliczyć do niskich. Teraz postanowiłam kupić jeden z tych kosmetyków tym bardziej, że niedawno miałam urodziny i uznałam, że mogę sprawić sobie taki prezent. W końcu urodziny ma się tylko raz w  roku, a więc należy uczcić je godziwym prezentem :)  Mój wybór padł na nawilżający krem na dzień Vanilla Pod. W składzie kremu znajduje się miód manuka. Nigdy nie miałam kosmetyku z tym miodem i jestem bardzo ciekawa czy dobrze posłuży mojej cerze.
Drugim kosmetykiem jest krem do rąk marki BIOTURM. Tę markę znam tylko z pozytywnych recenzji na innych blogach, a więc postanowiłam wypróbować jeden z ich produktów.
Druga przesyłka przywędrowała do mnie ze sklepu Pat&Rub. Są to moje pierwsze zakupy w tym sklepie. Do tej pory miałam tylko jeden kosmetyk tej marki, a mianowicie rewitalizujące masło do ciała (klik), które wygrałam w jednym z blogowych rozdań. Teraz postanowiłam zawrzeć bliższą znajomość z tą marką i zamówiłam te oto produkty:




Na blogach kosmetycznych naczytałam się mnóstwo zachwytów nad linią otulającą kosmetyków do pielęgnacji ciała. Dlatego sama wybrałam tę linię i zamówiłam peeling do ciała, masło do ciała i balsam do rąk. Poza tym kupiłam jeszcze maskę do włosów tłustych i jedno z mydełek Pat&Rub. Wybrałam kostkę z przyprawami korzennymi.
To już pochwaliłam się nowościami i teraz nie pozostaje mi nic innego jak zabrać się do ich testowania. Nie narzekam z tego powodu, uwielbiam testować kosmetyczne nowości zarówno polskie jak i te z najodleglejszych krańców świata.  

wtorek, 13 października 2015

Czas na ... SZTUKĘ MYDŁA :)



     Na mydło marki SZTUKA MYDŁA miałam ochotę już od dawna ale wiadomo jak to jest. Składa się zamówienie na kosmetyki i, tak całkiem przy okazji, kuszą inne mydełka i lądują w koszyku. Jednak teraz postanowiłam kupić wreszcie SZTUKĘ MYDŁA, a właściwie to trzy sztuki. Dzisiaj dostałam paczuszkę, a w niej te oto sztuki:



Zapewne ciekawi Was jakie ta są mydełka. Zobaczcie:



Nietrudno odgadnąć po nazwach, że jedno z nich to mydło miodowe, drugie lawendowe, a trzecie dyniowe. Prawdę mówiąc miałam ochotę na wszystkie sztuki mydła, jakie można kupić tutaj ale szczęśliwie udało mi się wyhamować swoje zapędy na trzech kostkach.



Mydła tej marki produkowane są przez małą, polską, mydlarnię i są całkowicie naturalne. Wytwarzane są ręcznie, tradycyjną metodą na zimno. Taka metoda produkcji sprawia, iż mydlane kostki zachowują właściwości swoich składników i dobrze służą ludzkiej skórze, a te składniki to oleje i masła roślinne, olejki eteryczne i cała masa różnych, naturalnych dodatków np. miód, kozie mleko, dynia, marchewka, płatki owsiane, węgiel drzewny i wiele innych. Już nie mogę doczekać się kiedy zacznę którymś z nich się namydlać ale, póki co, mydełka będą musiały trochę poczekać gdyż aktualnie moją łazienkową mydelniczkę zajmuje inna mydlana kostka. W tajemnicy powiem Wam, że mam już upatrzonych kilka innych mydlanych marek i też chciałabym jak najszybciej je wypróbować. Pewnie pomyślicie, że zwariowałam na punkcie mydełek. Może to i prawda ale taki mały, mydlany bzik jakoś wcale mi nie przeszkadza :)

niedziela, 11 października 2015

DELIDEA BIO COSMETICS Rewitalizujący krem do ciała



    
       W skład miodowej linii kosmetyków do pielęgnacji ciała włoskiej marki DELIDEA BIO COSMETICS wchodzą trzy produkty. O dwóch z nich już pisałam, a były to: rewitalizujący peeling do ciałarewitalizujący żel pod prysznic. Dziś przyszła kolej na ostatnią pozycję z linii miodowej, a mianowicie na Rewitalizujący krem do ciała.



Krem, podobnie jak pozostałe kosmetyki z tej serii, można stosować do każdego rodzaju skóry, a zawarty w kremie miód ma ją pozostawić nawilżoną, miękką i pachnącą. Krótko mówiąc ma to być całościowa i rozpieszczająca pielęgnacja skóry. Krem jest kosmetykiem przetestowanym dermatologicznie oraz na obecność niklu. Nie zawiera substancji pochodzących z organizmów modyfikowanych genetycznie ani pestycydów. Barwniki i substancje zapachowe są pochodzenia naturalnego. Naturalność kremu potwierdza certyfikat NaTrue.




Rewitalizujący krem do ciała otrzymujemy w plastikowym, przezroczystym słoiczku z metalową zakrętką w kolorze złota. Znajduje się tam 150 ml kosmetyku. Konsystencja kremu jest typowa dla kremu lekkiego. Zapach taki sam jak w dwóch pozostałych kosmetykach z tej serii. Miód i cynamon. Uwielbiam ten zapach. Jest tylko nieco mniej intensywny niż w peelingu. W kremie nie ma też złotego brokatu, którego dużo jest w peelingu i w żelu pod prysznic. Mimo to na skórze pozostaje trochę złocistych punkcików pochodzących z żelu. Taka sytuacja mi odpowiada. Nie chciałabym żeby moja skóra była mocno błyszcząca.




W odróżnieniu od peelingu krem jest bardzo wydajny. Używam go od początku sierpnia i jeszcze trochę go jest w słoiczku, a wiadomo przecież, że kremu do ciała używa się codziennie, natomiast peeling robię przeważnie raz w tygodniu. Kremik dobrze się wchłania, należy tylko uważać, żeby nie nałożyć go zbyt dużo na skórę. Nie pozostawia tłustej warstwy. Mnie delikatna, tłusta warstewka na skórze nie przeszkadza ale wiele osób tego nie lubi i dla nich ten krem jest wręcz stworzony. Krem bardzo dobrze dba o skórę. Tak jak obiecuje producent pozostawia ją dobrze nawilżoną i miękką. Bardzo polubiłam ten kosmetyk, szkoda tylko, że jego piękny zapach nie pozostaje dłużej na skórze. 




Skład kremu (INCI): Aqua, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Butyrospermum Parkii Butter*, Helianthus Annuus Seed Oil*, Mel, Hydrogenated Palm Kernel Glycerides, Dodecane, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate Citrate, Theobroma Cacao Seed Butter*, Glyceryl Caprylate, Xanthan Gum, Cetyl Alcohol, Hydrogenated Palm Glycerides, Squalene, Beta-Sitosterol, Lactic Acid, Tocopherol, Parfum**, Benzyl Alcohol, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Silica, Calcium Aluminum Borosilicate, Coumarin**, Linalool**, Tin Oxide, CI 77491, CI 77891. 

* - składniki organiczme,
** - z naturalnych olejków eterycznych.  

niedziela, 4 października 2015

BIOEARTH Szampon przeciwłupieżowy do włosów przetłuszczających się



       
       Łupieżu, na szczęście, nie posiadam, a mimo to kupuję czasem szampony przeciwłupieżowe. Dlaczego? Otóż wychodzę z założenia, że jeśli taki szampon ma dobry, naturalny skład, to jego antyłupieżowe działanie nie powinno mi zaszkodzić. I rzeczywiście tak jest. Dziś przedstawiam Wam kolejny taki kosmetyk, a mianowicie Szampon przeciwłupieżowy do włosów przetłuszczających się włoskiej marki BIOEARTH.




Producent zapewnia, że jest to szampon głęboko oczyszczający przeznaczony do włosów przetłuszczających się oraz do problematycznej skóry głowy (łupież, łojotokowe zapalenie skóry głowy, łuszczyca). W szamponie zastosowano łagodne substancje powierzchniowo-czynne pochodzenia roślinnego. Ma on działanie oczyszczające, odświeżające, kojące. Reguluje też wydzielanie sebum, eliminuje przykre swędzenie, w włosom dodaje blasku i objętości. Dzięki zastosowanym ekstraktom ziołowym działanie szamponu jest skuteczne i jednocześnie delikatne.

Skusiłam się na ten szampon gdyż spodobał mi się jego skład. Wygląda tak:



W większości szamponów na pierwszym miejscu w składzie znajdujemy wodę. a tu pierwsze miejsce zajmuje sok z liści aloesu. Aloes często wykorzystywany jest przez producentów kosmetyków ze względu na swoje dobroczynne działanie na skórę. Łagodzi on podrażnienia skóry i przyspiesza regenerację naskórka. Łagodzi ból, swędzenie i ewentualny obrzęk. Aloes wzmacnia włosy gdyż przyspiesza krążenie krwi w drobnych naczyniach w skórze i jednocześnie dostarcza witaminy i minerały. Dzięki temu skóra i cebulki włosowe są lepiej odżywione, a włosy wzmocnione. Następnym ziołowym składnikiem jest ekstrakt z korzeni łopianu (Arctium Lappa Root Extract). Korzeń łopianu zawiera wiele cennych substancji jak proteiny, karoten, olejki eteryczne, fitosterole, siarkę, fosfor, witaminę C. Wzmacnia cebulki włosowe, odnawia słabą i uszkodzoną strukturę włosa. Pomaga usuwać łupież, a także dolegliwości związane z łuszczycą czy egzemą, eliminuje swędzenie. Ponadto posiada silne działanie przeciwgrzybicze i przeciwbakteryjne. Kolejnym składnikiem są hydrolizowane proteiny pszenicy (Hydrolyzed Wheat Protein). Proteiny bardzo często stosowane są w kosmetyce. Ich główna funkcja to działanie nawilżające i zmiękczające. Proteiny mają zdolność wypełniania ubytków w strukturze włosa co poprawia jego kondycję i zapobiega dalszym zniszczeniom. Ostatnim składnikiem ziołowym jest ekstrakt z kwiatów rumianku (Chamomilla Recutita Extract). Rumianek nadaje włosom połysk i elastyczność, a w przypadku włosów przetłuszczających się przeciwdziała powstawaniu łupieżu. Zawiera też wiele minerałów zapobiegających wypadaniu włosów.
Poza tym w składzie widzimy dwa łagodne detergenty (Decyl Glucoside, Cocamidopropyl Betaine) oraz panthenol i gluconolacton. Są to substancje o działaniu głównie nawilżającym.
Widać, że skład tego szamponu jest przemyślany, a składniki starannie dobrane i nie ma ich przesadnie dużo. 


 
Szampon zamknięto w przezroczystej, plastikowej butelce o pojemności 250 ml. Lubię takie przezroczyste opakowania dzięki którym bez problemu można kontrolować ilość kosmetyku jak nam pozostała. Butelka zapakowana jest w kartonik o takiej samej, przyjemnej dla oka, szacie graficznej. Szampon jest przezroczysty i ma barwę żółtą. Konsystencja jest lekko żelowa, typowa dla większości szamponów. Zapach z powiewem świeżości, a dokładnie ziołowy z dominującą nutą miętową. Przyjemny i niezbyt intensywny.



Szampon zawiera tylko dwa łagodne detergenty ale mimo to pieni się całkiem dobrze. Bardzo dobrze oczyszcza skórę i włosy. Bez problemu zmywa oleje. Jest rzeczywiście łagodny. Ani razu nie spowodował swędzenia mojego wrażliwego skalpu. Włosy po umyciu są nieco splątane, jak po większości szamponów. Jednak rzadko używam po nim odżywki. Przeważnie rozczesuję i pozostawiam włosy do wyschnięcia. Suche włosy ładnie się błyszczą i dobrze ukladają. Natomiast jeśli idzie o regulację wydzielania sebum, to zawsze sceptycznie odnoszę się do takich obietnic producentów. Jeszcze nie miałam szamponu, który dokonałby tej sztuki. Jak już niejeden raz wspominałam, ze względu na silne przetłuszczanie się mojej czupryny, myję ją codziennie rano. Gdybym następnego dnia jej nie umyła, to do południa włosy wyglądałyby jako tako ale po południu byłyby to już brzydkie, tłuste strączki. Zrobiłam więc eksperyment. Jednego dnia umyłam włosy bardzo wcześnie rano, niemal w nocy (przed wyjazdem do pracy), a następnego dnia nie umyłam ich wcale. Wyobraźcie sobie, że wieczorem tego drugiego dnia moje włosy były jeszcze w niezłym stanie. Z pewnością nie były okazem świeżości ale nie wyglądały tragicznie. Wygląda na to, że ten szampon rzeczywiście w pewnym stopniu reguluje wydzielanie sebum. Mimo to nadal myję włosy codziennie. Pewnie działa siła wieloletniego przyzwyczajenia :)




Już po składzie widać, że szampon BIOEARTH jest kosmetykiem naturalnym. Potwierdza to certyfikat ICEA. ICEA jest jednym z najważniejszych organów certyfikujących produkty naturalne i organiczne we Włoszech i w Europie.
Nie muszę chyba dodawać, że jestem z tego szamponu bardzo zadowolona. Jest jednym z lepszych jakie miałam i pewnie jeszcze niejeden raz zagości w mojej łazience. Nie wiem tylko jak sobie radzi z łupieżem gdyż, jak wspomniałam na początku postu, łupieżu nie posiadam. Szampon kupiłam w tym sklepie.       
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...