piątek, 29 listopada 2013

Rozdanie Mikołajkowe - wyniki.



    Zdaję sobie sprawę z tego, że nie możecie doczekać się wyniku rozdania, a więc od razu przystępuję do rzeczy.
Nagrodę otrzymuje:


Serdecznie gratuluję Laureatce :)
Nagrody nie wysyłam ja, zrobi to sponsor czyli sklep Biosna.pl. Dlatego maila z danymi do wysyłki należy wysłać na adres sponsora:
 sklep@biosna.pl
Droga Laureatko, będzie miło jeśli zechcesz pochwalić się nagrodą na swoim blogu i/lub zrecenzować otrzymane kosmetyki po ich przetestowaniu ale nie traktuj tego jako obowiązek.

W rozdaniu wzięło udział 61 osób. Bardzo dziękuję wszystkim za tak liczny udział. Gdyby to było możliwe obdarowałabym wszystkich uczestników. Niestety, jak zwykle w blogowych rozdaniach i konkursach, nie było takiej możliwości. Życzę Wam wspaniałych prezentów od Mikołaja:) 


środa, 27 listopada 2013

OL`VITA Olej z Nasion Pietruszki



               Gdy kilka lat temu przestawiłam się na naturalną pielęgnację bardzo polubiłam i doceniłam oleje. Mam tu, oczywiście, na myśli oleje stosowane w celach kosmetycznych, a nie kulinarnych. Bardzo lubię poznawać nowe oleje i to zarówno te pochodzące z egzotycznych krajów jak i nasze, rodzime. Jednym z rodzimych olejów jakie ostatnio poznałam i przetestowałam jest olej z nasion pietruszki.



Jeszcze niedawno nawet nie wiedziałam o istnieniu takiego oleju toteż gdy zobaczyłam go na sklepowej półce musiałam go kupić.
Producentem tego oleju jest polska firma Ol`Vita. Ma ona w swojej ofercie dużo ciekawych olejów. Wszystkie oleje tłoczone są w firmie z wyjątkiem dwóch. Te wyjątki to olej arganowy i oliwa z oliwek, które sprowadzane są w opakowaniach zbiorczych i konfekcjonowane przez Ol`Vitę.

Cóż takiego znajduje się w oleju z nasion pietruszki, że warto się nim zainteresować? Oto jego skład podany na butelce:



Skład bardzo ogólnikowy. Takie kwasy tłuszczowe, w różnych proporcjach, możemy znaleźć w każdym oleju. Jednak kwasów tłuszczowych nasyconych, jedno-  i wielonienasyconych jest bardzo dużo. Jedne z nich są, z kosmetycznego punktu widzenia, bardziej korzystne, inne mniej.
W oleju z nasion pietruszki znajduje się kwas petroselinowy. Jest to jeden z kwasów jednonienasyconych i olej pietruszkowy zawiera go ok. 70%, a więc bardzo dużo. Kwas ten poprawia kondycję skóry dojrzałej i zniszczonej przez proces starzenia. Pobudza metabolizm skóry i zwiększa jej nawilżenie. Ponadto poprawia mikrokrążenie, a co za tym idzie, koloryt skóry.
Innym bardzo ważnym składnikiem oleju jest kwas linolowy. Jest to jeden z kwasów wielonienasyconych. On również przyczynia się do nawilżenia skóry, usprawnia też jej procesy regeneracyjne. Jest jednym ze składników sebum zapewniając mu odpowiednią gęstość i lepkość i dlatego olej z nasion pietruszki dobrze sprawdza się w pielęgnacji cery trądzikowej. U osób z cerą trądzikową często stwierdza się niedobór kwasu linolowego w sebum, co przyczynia się do zatykania porów skóry, a następnie do powstawania wyprysków, a olej pietruszkowy świetnie te niedobory uzupełnia.



  Olej z nasion pietruszki ma też liczne właściwości prozdrowotne i można stosować go wewnętrznie ale tylko po kilka kropli dziennie. Pomaga przy refluksie i nieświeżym oddechu, działa ściągająco i wiatropędnie, antybakteryjnie i detoksykacyjnie, pomaga regulować cykl miesiączkowy i łagodzi bóle menstruacyjne. Jednak pod żadnym pozorem nie mogą stosować go kobiety w ciąży gdyż może przyczynić się do poronienia.



Olej z Nasion Pietruszki Ol`Vita zamknięty jest w buteleczce z ciemnego szkła. Butelka zawiera 100 ml oleju. To dobrze, że producent użył opakowania szklanego, a nie plastikowego. Jednak przeszkadza mi szeroki otwór szyjki butelki gdyż utrudnia dokładne dozowanie oleju. Trzeba bardzo uważać żeby nie wylać go zbyt dużo.

Niestety, nie udało mi się uchwycić aparatem prawdziwej barwy oleju. Na zdjęciu ma on kolor żółto-brunatny, natomiast w rzeczywistości jest bardziej zielony. Bardzo ciekawy jest jego zapach. Jest dość intensywny i wyraźnie wyczuwa się woń pietruszki. Nie jest to jednak taki zapach jaki wyczuwamy ze świeżo posiekanej natki. Jest zapach pietruszki ale jakby z niewielkim dodatkiem cytryny. W każdym razie jest to zapach orzeźwiający chociaż dominuje w nim pietruszka.




Używam tego tego oleju do włosów, twarzy i ciała. Piszę "używam" gdyż jeszcze go nie skończyłam. Do tej pory ubyło mi pół butelki czyli 50 ml.
Olejuję nim skalp i włosy. Nie robię tego codziennie lecz 2-3 razy w tygodniu, a czasem i rzadziej. Jakie są efekty? Włosy po tym oleju są mięciutkie, delikatne i takie śliskie. Aż miło je dotykać. Zauważyłam też, że mają piękny połysk. Błyszczą mocniej niż dawniej. Natomiast trudno mi powiedzieć czy cebulki włosowe się wzmocniły, czy nie.

Dosyć często olej pietruszkowy służy mi w charakterze kremu do twarzy na noc. Po prostu wklepuję go w skórę twarzy, szyi i dekoltu tak jak krem. Czasem tuninguję nim krem. W zagłębieniu dłoni umieszczam jednorazową porcję kremu, dodaję odrobinę oleju pietruszkowego, mieszam palcem i aplikuję na oczyszczoną twarz. Rano skóra jest w bardzo dobrej kondycji. Świetnie nawilżona i chyba rzeczywiście ten olej poprawia jej koloryt.

Co kilka dni olej pietruszkowy "robi" u mnie za balsam do ciała. Bardzo dobrze działa na moją suchą skórę, a nawet ostatnio pięknie zagoiła mi się swędząca i łuszcząca się plama na nodze. Pewnie nie tylko ten olej się do tego przyczynił gdyż jednocześnie używałam innych kosmetyków np. mydła z czerwoną koniczyną z LF, a czerwona koniczyna też ma działanie leczące.

Niezależnie od tego czy stosuję ten olej na włosy, twarz czy ciało, robię to zawsze na noc ze względu na zapach. Bardzo lubię aromat pietruszki ale zdecydowanie bardziej lubię go na talerzu niż na sobie. Nie chciałabym np. w pracy pachnieć pietruszką. Jest to jednak bardzo dobry kosmetyk i niedrogi. Nie pamiętam dokładnej ceny ale za buteleczkę 100 ml zapłaciłam niewiele ponad 20 zł. Po skończeniu tej butelki zamierzam od czasu do czasu do niego wracać. 

Ciekawa jestem, czy znacie olej z nasion pietruszki. Jeśli tak, to co o nim sądzicie?  

niedziela, 24 listopada 2013

Zielony Koszyczek rozdaje


 

       Zielony Koszyczek  to jeden z moich ulubionych blogów. Nic więc dziwnego, że często go podczytuję. Obecnie trwa na tym blogu bardzo ciekawe Świąteczne rozdanie. Ciekawe ze względu na nagrodę, którą można wygrać, a jest nią Żywy Krem Arganowo - Rokitnikowy marki GAIA CREAMS.



Nie miałam jeszcze okazji poznać kosmetyków tej marki ale czytałam o nich dosyć dużo pozytywnych opinii. Bardzo chętnie bym więc przygarnęła taki kremik i wypróbowała na własnej skórze do czego i Was zachęcam. Szczegóły dotyczące rozdania znajdziecie tutaj. Zapraszam do udziału w rozdaniu.

środa, 20 listopada 2013

Czy chcecie zrobić tańsze zakupy kosmetyczne?



            Pewnie tak. Kto by nie chciał? Przecież zbliżają się Mikołajki, potem Święta i Gwiazdka, a to oznacza wydatki. W tej sytuacji każda możliwość zrobienia tańszych zakupów jest mile widziana. Naprzeciw tym oczekiwaniom wychodzi sklep z kosmetykami naturalnymi BIOSNA.PL . Do końca roku 2013 można w tym sklepie zrobić jednorazowe zakupy z rabatem 10%.




Co należy zrobić żeby uzyskać ten rabat?

  • polubić na FB fanpage sklep.biosna,
  • zostać obserwatorem bloga "Natura i uroda",
  • zarejestrować się w sklepie biosna.pl
Po rejestracji należy wysłać na adres sklep@biosna.pl wiadomość zatytułowaną naturaiuroda biosna 10%. W treści wiadomości należy podać pod jaką nazwą polubiliście fanpage sklepu Biosna na FB i jako kto jesteście zarejestrowani w sklepie. Potem pozostaje już tylko poczekać na wiadomość zwrotną z informacją o przydzielonym rabacie na jednorazowe zakupy. To wszystko można zrobić już teraz lub tuż przed złożeniem zamówienia.
Z rabatu można skorzystać niezależnie od tego czy bierze się udział w Mikołajkowym rozdaniu, czy też nie.

Warto pokusić się o zakupy w tym sklepie gdyż oferuje on bogaty wybór kosmetyków wielu znanych i uznanych marek. Zapraszam i życzę udanych zakupów.

wtorek, 19 listopada 2013

Mikołajkowe rozdanie



            Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia i Gwiazdka ale przecież wcześniej, bo już 6 grudnia, mamy Mikołajki. Tego dnia, zgodnie z tradycją, obdarowujemy swoich bliskich i przyjaciół drobnymi upominkami. Aby tradycji stało się zadość sklep biosna.pl i ja, autorka bloga "Natura i uroda", organizujemy dla Was rozdanie.




W rozdaniu wygrać można zestaw kosmetyków naturalnych składający się z następujących produktów: Krem nawilżający z olejkiem z drzewa herbacianego Provida Organics (klik ), Żel pod prysznic Milk Honey Anne Lind (klik), oraz zestaw próbek w tym próbki kosmetyków John Masters Organics.

Zasady rozdania:
1. Rozdanie trwa od chwili ogłoszenia do 28 listopada br. do północy. W ciągu 2 dni od zakończenia rozdania zostanie ogłoszony wynik.
2.Spośród wszystkich zgłoszeń zostanie wyłoniona drogą losowania jedna osoba, która otrzyma nagrodę. 
3. W ciągu 2 dni od ogłoszenia wyniku zwycięzca rozdania obowiązany jest do przesłania swoich danych do wysyłki na adres sklep@biosna.pl. Jeżeli w ciągu tych 2 dni dane adresowe nie będą przesłane, zostanie wylosowana inna osoba.
4. Sponsorem nagrody jest sklep Biosna.pl. Nagroda zostanie wysłana w ciągu 3 dni od otrzymania danych adresowych.
5. Nagroda zostanie wysłana tylko na teren Polski.

Aby wziąć udział w rozdaniu należy:
  • być publicznym obserwatorem bloga "Natura i uroda",
  • polubić fanpage BIOSNA .pl na Facebooku.
Osoby prowadzące własne blogi mogą zdobyć dodatkowy los zamieszczając na swoim blogu notkę lub podlinkowany baner rozdania. Zgłaszać należy się w komentarzach pod tą notką.

Wzór zgłoszenia:
Obserwuję jako:
Lubię fanpage Biosna.pl na FB jako: może być imię i pierwsza litera nazwiska.
Notka lub baner na blogu: Tak/Nie. Jeśli tak, poproszę o link.
Adres e-mail:

Zapraszam do udziału w rozdaniu i życzę powodzenia :)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Paczuszka z BIOSNA.pl

          


              Napisała do mnie niedawno pani Ania ze sklepu BIOSNA.pl i zaproponowała współpracę. Z przyjemnością się zgodziłam gdyż sklep ten oferuje bogaty wybór kosmetyków naturalnych bardzo dobrych marek. Dziś odwiedził mnie listonosz i wręczył paczuszkę z kosmetykami do testów. Oto jej zawartość:



Dostałam trzy pełnowymiarowe produkty, a mianowicie:
  • Kivvi  Żel pod prysznic z bergamotką i werbeną,
  • Provida Organics  Krem do rąk z avocado,
  • Aubrey Organics  Balsam do ust w sztyfcie Miód i Wanilia.
Kosmetyki pełnowymiarowe sama mogłam wybrać i muszę przyznać, że miałam z tym nie lada problem gdyż oferta sklepu jest tak bogata, że mnóstwo produktów mnie kusiło. W końcu zdecydowałam się na te wymienione wyżej.  Ponadto w paczuszce znalazłam dwa urocze mini mydełka w kształcie serduszek oraz próbki kosmetyków przeważnie marki John Masters Organics.
Tak się składa, że żadnej z tych marek kosmetyków nie miałam dotąd okazji poznać, a więc z tym większą przyjemnością i ciekawością zabiorę się do testowania. Po przetestowaniu będą recenzje. Dotyczy to, oczywiście, tylko pełnowymiarowych produktów.





sobota, 16 listopada 2013

l`Orient Savon Noir a la Rose de Damas...




                 ...czyli Czarne Mydło z Różą Damasceńską.
Używałam już, i nadal używam, czarne mydło do ciała. Wraz z rękawicą kessą świetnie peelinguje skórę. Jednak czarnego mydła do twarzy jeszcze nie miałam, toteż gdy zobaczyłam je w Mydlarni u Franciszka postanowiłam kupić i wypróbować.



Czarne mydło z różą damasceńską jest kosmetykiem marokańskim, wytwarzanym od stuleci starymi, tradycyjnymi metodami. Producent tak opisuje działanie mydła:
"Savon Noir z różą damasceńską nałożony na twarz po demakijażu wnika w głąb skóry i usuwa wszystkie zanieczyszczenia i toksyny doskonale oczyszczając i dotleniając ją. Cera po takim zabiegu jest wyjątkowo nawilżona, promienna i jedwabiście gładka. Ten skarb piękna ma również działanie kojące, poprawia napięcie skóry, jej koloryt i przywraca naturalną równowagę.
Kosmetyk dedykowany jest szczególnie cerze przesuszonej, zmęczonej i jednocześnie bardzo delikatnej.
Zaskakującymi efektami stosowania Savon Noir a la Rosa de Damas jest niesamowity wzrost nawilżenia skóry oraz widoczna poprawa elastyczności skóry..."



Skład mydła (INCI):Potassium Olivate, Aqua Rose de Damas, Benzylique Alcool, Benzyl Salicylate, Geraniol, Citronellol, Aqua.

Savon Noir otrzymujemy w przezroczystym, plastikowym słoiczku z czarną nakrętką. Słoiczek zawiera 100g mydła, a na jego ściance naklejono różową etykietę z nazwą marki i produktu. Po drugiej stronie słoiczka znajduje się biała etykietka napisana w języku polskim i zawierająca podstawowe informacje: krótki opis działania mydła, skład, gramaturę, datę przydatności do użycia. 



Wbrew swojej nazwie czarne mydło wcale nie jest czarne. Z wyglądu przypomina raczej żółty dżem lub galaretkę. Zapach, oczywiście, różany. Bardzo mi to odpowiada gdyż kosmetyki różane należą do moich ulubieńców.
Savon Noir używam dwa, czasem trzy razy w tygodniu. Tak, jak zaleca producent, nakładam je na oczyszczoną skórę twarzy, a także, o czym producent nie wspomina, aplikuję je na szyję i dekolt. Teraz mydło należy zostawić na skórze na około 5 minut. Wchodzę więc do wanny, a po skończonej kąpieli masuję zwilżonymi palcami twarz, szyję i dekolt. Ponieważ mam cerę mieszaną więc tłustą strefę T masuję dodatkowo rękawicą kessą. Robię to, oczywiście, bardzo delikatnie. Chcę mieć pewność, że zatkane pory, zwłaszcza na nosie, będą dobrze oczyszczone. Na końcu spłukuję lekko spienione mydło, osuszoną skórę przecieram tonikiem i aplikuję krem lub olej.



Savon Noir ma konsystencję galaretowatą, a to sprawia, że dosyć ciężko nakłada się je na twarz. Warto jednak trochę się pomęczyć biorąc pod uwagę uzyskane efekty. Czarne mydło działa trochę jak peeling enzymatyczny, a jednocześnie jak maseczka. Skóra jest tak dobrze oczyszczona, że prawie skrzypi pod palcami i chłonie nakładany krem lub olej jak gąbka.
Gdy kupowałam to mydło, pani, która mi je sprzedawała radziła, aby nie stosować go pod oczy gdyż może, choć nie musi, spowodować pieczenie. Gdy używałam je po raz pierwszy nałożyłam też pod oczy żeby sprawdzić czy będzie piekło. Żadne pieczenie nie wystąpiło więc kładę je również pod oczy za każdym razem.
Czarne mydło z różą damasceńską oczyszcza tak dobrze twarz, że aktualnie jest dla mnie hitem wśród kosmetyków oczyszczających. W sklepie widziałam jeszcze dwie wersje tego mydła: neroli i z wyciągiem z eukaliptusa. Z czasem pewnie też je wypróbuję.

Czy Wy poznałyście już czarne mydło? Jeśli tak, to ciekawa jestem Waszych wrażeń.     

poniedziałek, 11 listopada 2013

Czy zostanę minimalistką?



     Minimalizm - z tym pojęciem coraz częściej spotykam się na blogach i nie tylko na blogach. Temat ten zainteresował mnie na tyle, że gdy zobaczyłam w księgarni książkę Sztuka minimalizmu w życiu codziennym  Dominique Loreau, kupiłam ją natychmiast...


...i, oczywiście, przeczytałam od deski do deski.
Książka jest bardzo ładnie i skromnie wydana. Biała okładka na której, oprócz tytułu i nazwiska autorki, znajduje się tylko rysunek dmuchawca. Podobnie skromne rysunki znajdują się na wielu stronach książki.


Minimalizm to styl życia będący sprzeciwem wobec masowej, często bezmyślnej konsumpcji.  Zjawisko gromadzenia dóbr materialnych nie pozostaje bez wpływu na nasze życie, jest to, oczywiście, wpływ negatywny. Dominique Loreau pisze: 
"Przyczyną naszego zmęczenia, ociężałości, braku werwy i zapału do działania jest często ten natłok - przedmiotów, obowiązków, zadań do wykonania, wszystkiego, co wyczerpuje nasze siły i pozbawia nas energii. Wszystkie proponowane "metody" uczą nas jedynie, jak zarządzać owym nadmiarem, zamiast po prostu pomóc nam się go... pozbyć!"
I właśnie to jest istotą minimalizmu. Nie powinniśmy jakoś radzić sobie z nadmiarem i chaosem, powinniśmy się go pozbyć. Dotyczy to przede wszystkim rzeczy ale nie tylko. Co, zdaniem autorki, zyskamy pozbywając się nadmiaru rzeczy? Zyskamy np. więcej wolnego czasu. Faktycznie, im mniej zagracone mieszkanie, tym łatwiej i szybciej je posprzątamy. Mniej zmartwień - fakt, nie musimy się martwić, czy podczas naszej nieobecności nie okradziono naszego bogato wyposażonego domu. Mniej rzeczy się psuje i wymaga naprawy czy konserwacji itp. Więcej energii - skoro mniej energii poświęcimy dbałości o nadmiar rzeczy, to więcej jej zostanie na bardziej przyjemne zajęcia. Pozbywszy się nadmiaru przedmiotów i nie gromadząc następnych oszczędzamy też pieniądze.
Zrobienie takich porządków w swoim domu i życiu wcale nie jest łatwym zadaniem i dlatego autorka udziela nam szczegółowych rad, które mogą pomóc zrealizować ten cel. Spis treści przybliży nam zawartość tej książki:



Czy to oznacza, że minimalizm jest propozycją życia w ubóstwie? Nic podobnego! Autorka podkreśla, że decydując się na posiadanie znacznie mniejszej ilości rzeczy, możemy zadbać o to, żeby były to przedmioty dobrej jakości, a te do najtańszych nie należą. Nie kupując rzeczy, bez których możemy bez problemu się obejść, możemy zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć np. na lepszą, a więc droższą, żywność czy na przyjemności, których dotychczas musieliśmy sobie odmawiać. 


Dominique Loreau jest Francuzką mieszkającą od wielu lat w Japonii. W swoim życiu kieruje się filozofią Zen. Nie znam tej filozofii i pewnie nigdy nie poznam ale to, o czym pisze w swojej książce, przemawia do mnie. Z pewnością nigdy nie zostanę radykalną minimalistką ale sporo w kierunku minimalizmu mogę zrobić, a nawet już zaczęłam. I wiecie co? Muszę Wam powiedzieć, że jest to bardzo trudne. To nie jest tak, że jeśli uznam, że dana rzecz nie jest mi potrzebna to po prostu ją wyrzucam lub komuś oddaję. Okazuje się, że przywiązujemy się do posiadanych rzeczy często zupełnie niepotrzebnie i bezzasadnie. Potrzeba trochę czasu na przekonanie samego siebie, że pewnych rzeczy powinniśmy bez żalu się pozbyć. To po prostu jest proces, a nie szybka, jednorazowa akcja. Watpię na przykład, czy uda mi się pozbyć części książek. Może kiedyś, z czasem... Pozostają jeszcze kosmetyki. W tej dziedzinie też chyba wiele nie osiągnę. Odwykłam już od sytuacji kiedy miałam jeden szampon, jeden żel pod prysznic czy krem. Trochę większa ilość kosmetyków bardzo mi odpowiada i chyba się tego nie wyrzeknę. Sama Dominique Loreau podkreśla zresztą, że nic na siłę. Jeżeli nie potrafimy się rozstać z jakimiś rzeczami to należy je sobie zostawić. Ważne jednak jest to, żeby ustrzec się przed kupowaniem nowych, niepotrzebnych nam rzeczy.

Ciekawa jestem co Wy myślicie na temat minimalizmu? Czy, Waszym zdaniem, warto kierować się nim w swoim życiu?

poniedziałek, 4 listopada 2013

PLANETA ORGANICA Balsam do Włosów Tybetański - objętość i siła



       Niedawno pisałam o Szamponie Tybetańskim marki PLANETA ORGANICA (klik). Lubię mieć szampon i odżywkę tego samego producenta i z tej samej linii kosmetycznej i dlatego wraz z szamponem zakupiłam Balsam do Włosów Tybetański.




Podobnie jak w przypadku szamponu również i balsam wzorowany jest na starych, tybetańskich recepturach i zawiera tybetańskie składniki roślinne. Najważniejsze spośród nich to:
  • Organiczny olej z białego imbiru intensywnie odżywiający włosy i skórę głowy, a także ułatwiający ich rozczesywanie,
  • Nieśmiertelnik działający przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie,
  • dziewięć ziół tybetańskich przyspieszających wzrost włosów, a także zwiększających ich objętość i gęstość.



 Całkowity skład balsamu (INCI) jest taki:
Aqua with infusions of Organic Zingiber Officinale Root Oil, Organic Helichrysum Arenarium Extract, Leontopodium Alpinum Flower/Leaf Extract, Thermopsis Alpine Extract, Origanum Majorana Leaf Extract, Pimpinella Anisum Seed Extract, Eugenia Caryophyllus Seed Extract, Crocus Sativus Flower Extract, Curcuma Longa Root Extract, Solidago Virgaurea Extract, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Behentrimonium Chloride, Cetrymonium Chloride, Quaternium-87, Hydroxyethylcellulose, Cetrimonium Bromide, Benzyl Alcohol, Sorbic Acid, Benzoic Acid, Citric Acid, Parfum. 




  Balsam, podobnie jak szampon, zamknięty jest w  brązowej, plastikowej butelce o pojemności 280 ml, a pompka ułatwia jego dozowanie. Butelka, oklejona kolorową etykietą, prezentuje się bardzo ładnie i stanowi prawdziwą ozdobę łazienkowej półki.
Balsam ma konsystencję kremu o jasnozielonym kolorze. Zapach orientalny, taki sam jak zapach szamponu. 




Używam tego kosmetyku zgodnie z zaleceniami producenta tzn. nanoszę go na umyte, mokre włosy, a po kilku minutach spłukuję. Włosy bardzo dobrze się rozczesują, a po wyschnięciu ładnie się błyszczą. Mimo to nie jestem z niego tak do końca zadowolona. Skoro w nazwie balsamu widnieje wyraz "objętość", to oczekuję pewnego zwiększenia objętości włosów. Niestety, tego efektu nie widać. Wręcz przeciwnie, odnoszę wrażenie, że moje włosy są zbyt mocno obciążone i takie przyklapnięte. Szkoda, bo balsam pięknie pachnie i jest bardzo przyjemny w użyciu. Wygląda jednak na to, że nie jest to kosmetyk dla moich włosów. Skończę, oczywiście, tę butelkę balsamu ale następnej już nie kupię. Być może inny balsam z tej serii będzie dla moich włosów idealny, ten, niestety, nie spełnił moich oczekiwań. 


 

piątek, 1 listopada 2013

Projekt DENKO - wrzesień i październik 2013


      
              
                 Październik dobiegł końca i przyszła pora na denko. Tym razem jest to denko dwumiesięczne. We wrześniu niewiele kosmetyków udało mi się wykończyć. Pustych opakowań miałam tak mało, że nie było sensu o tym pisać. Teraz, po dwóch miesiącach, też nie mam ich zbyt dużo. Wykończyłam osiem kosmetyków. Oto one:





1. SANOFLORE Zmysłowy Balsam Ujędrniający - bardzo dobry krem do twarzy. Można go stosować na dzień i na noc. Moim zdaniem powinien dobrze sprawdzić się w miesiącach zimowych. Pisałam o nim tutaj. Zasługuje na ponowny zakup.

2. Ol`Vita Olej Arganowy zimno tłoczony - jest to olej nieoczyszczony, a więc o niezbyt ładnym zapachu ale zachowujący wszelkie składniki dobroczynnie działające na skórę. Z pewnością jeszcze nie raz go kupię.

3. JOANNA Naturia Szampon z pokrzywą i zieloną herbatą - szampon zawierający SLES i inne substancje syntetyczne. Używałam 2-3 razy w miesiącu w celu dokładnego oczyszczenia włosów. Jeszcze nie wiem czy kupię ponownie.

4. LOVE ME GREEN Organiczny Nawilżający Balsam do Ciała Karite Exotique - balsam niezły ale opakowanie mało ciekawe. Gdy balsamu było jeszcze około 4 cm od dna butelki pompka przestała dozować. Pompka działała, prawdopodobnie ciśnienie balsamu było już zbyt małe i balsam nie mógł się już wydostawać z butelki przy pomocy pompki. Żeby wybrać resztę kosmetyku musiałam rozciąć butelkę z twardego plastiku. Ten balsam jest po prostu zbyt gęsty żeby pakować go do butelki. Jego opakowaniem powinien być słoiczek. Recenzja tu. Moim zdaniem produkt nie zasługuje na ponowny zakup.

5. SANTE NATURKOSMETIK Szampon Henna Volume - dobry, naturalny szampon. Dokładnie oczyszcza włosy, zmywa też oleje. Więcej na jego temat tutaj. Z pewnością kupię go ponownie.

6. LOVE ME GREEN Organiczny Relaksujący Olejek do Masażu - spośród czterech kosmetyków tej marki, jakie miałam okazję poznać, najbardziej chyba spodobał mi się ten olejek. Używałam go zamiast balsamu do ciała. Pisałam o nim tu. Czy kupię ponownie? Nie, jest zbyt drogi.

7. Mydełko greckie - całkiem przyjemne, oliwkowe mydełko. Dobrze oczyszcza skórę i nie wysusza jej. Recenzja tutaj. Jego ponowne nabycie raczej nie będzie możliwe, chyba, że trafi mi się wyjazd do Grecji :)

8. PLANETA ORGANICA Złota Ajurwedyjska Maska do Włosów. Organiczna - dobrze sprawdziła się na moich włosach, które po prostu ją polubiły. Więcej o masce przeczytacie tu. Czy kupię ponownie? Jasne, że tak :)

I to już wszystko. Osiem wykończonych produktów w ciągu dwóch miesięcy to raczej nie jest rekord świata, ale nie udało mi się osiągnąć lepszego wyniku. Może listopad okaże się pod tym względem lepszy? Przekonamy się za miesiąc. 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...