środa, 30 maja 2018

Mydełko z Tajlandii



    To mydło kupiłam w warszawskim sklepie TK Maxx już dawno, bo około roku temu. Było tam kilka mydeł z tej serii, ja wybrałam Mydło z węglem bambusowym i mlekiem.



Kostka była duża, ważyła 250 g. Trudno byłoby obracać ją w dłoniach, a więc przekroiłam ją na dwie części.



Otrzymałam dwie i tak dosyć duże kostki. Jedną z nich zużyłam już kilka miesięcy temu, druga aktualnie króluje na łazienkowej mydelniczce.
Mydełko wytwarza obfitą, kremową pianę. Ta piana na ogół jest biała ale zdarza się, że ma kolor jasnej szarości. Nietrudno się domyślić, że ta szarość, a także ciemne wzory na mydle to zasługa węgla bambusowego.
Myję tym mydłem twarz i całe ciało. Bardzo dobrze oczyszcza skórę. Nie wysusza jej i nie powoduje uczucia ściągnięcia. Sprawdza się również w higienie intymnej. Działa tak jak większość mydeł naturalnych.



Pozostaje jeszcze kwestia zapachu. Mydełko pachnie bardzo przyjemnie, dosyć intensywnie ale bez przesady. Nie potrafię określić słowami tego zapachu. Niestety, nie kojarzy mi się z naturalnymi aromatami olejków eterycznych. Najprawdopodobniej jest to syntetyczna substancja zapachowa. W składzie jest ona określona jednym słowem: fragrance. Mleko też jest określone jednym słowem: milk. Myślę, że jest to mleko krowie. Gdyby było inne np. kozie czy ośle to producent prawdopodobnie napisał by to w składzie.
Całkowity skład mydła jest taki:



Skład jest w porządku. Oprócz oleju palmowego na pierwszym miejscu mamy olej kokosowy, ryżowy i trochę oleju winogronowego. Moje wątpliwości budzi tylko to fragrance. Cieszę się jednak, że mam możliwość poznać mydło z jeszcze jednego egzotycznego kraju. Wcześniej nie miałam jeszcze żadnego kosmetyku z Tajlandii. Znacie kosmetyki z tego kraju? 

sobota, 12 maja 2018

UOGA UOGA Krem pod oczy Green Refreshment



     Jakiś czas temu kosmetyki litewskiej marki UOGA UOGA były bardzo popularne w blogosferze. Pamiętam, że opinie o tych produktach były bardzo pozytywne, a więc skusiłam się na Krem pod oczy Green Refreshment tej marki.



Producent pisze, że jest to Naturalny krem nawilżający do skóry wokół oczu dla wszystkich, nawet do wrażliwej skóry. Chaber i ogórek nadaje świeżość i miękkość - o tym wszystkim twoja zmęczona skóra wokół oczu może marzyć!
Woda chabrowa jest używana aby zaspokoić skórę wokół oczu i zmniejszyć obrzęk. Ekstrakt z ogórka jest bogaty w kwas askorbinowy (witamina C), który ma właściwości łagodzące i pomaga rozjaśnić skórę wokół oczu. Olej z awokado jest jednym z najbardziej odżywczych olejów bogatych w witaminy A, B1, B2 i D, jak również lecytynę, sterole i inne aminokwasy.



15 ml kremu zamknięto w opakowaniu typu airless. Kremik ma lekką konsystencję i ładny, jasnożółty kolor. Jest bezzapachowy. Ma jeszcze jedną interesującą cechę, a mianowicie jest wręcz nieprzyzwoicie wydajny. Używam go już bardzo długo i jeszcze się nie skończył.
Krem aplikuję codziennie rano ale dosyć często też na noc. Niestety, nie zauważyłam zmniejszenia obrzęków pod oczami. Poranne obrzęki czasem są, czasem ich nie ma i to niezależnie od tego czy użyłam na noc tego kremu czy też nie. Widocznie mają one jakąś wewnętrzną przyczynę z którą zawarta w kremie woda chabrowa nie może sobie poradzić. Nie przeszkadza mi to jednak gdyż raczej nie oczekuję od kosmetyków jakiegoś spektakularnego działania. Całkowicie wystarcza mi to, że kremik jest delikatny, a jednocześnie solidnie nawilża skórę, odżywia ją i czyni gładziutką w dotyku. Bardzo szybko się wchłania nie pozostawiając tłustej czy lepkiej warstwy. Spokojnie można stosować go pod makijaż. Jestem zadowolona z tego kosmetyku i pewnie będę do niego czasem wracać. 
Krem pod oczy Green Refreshment jest produktem certyfikowanym przez Soil Association, brytyjską niezależną organizację pozarządową.


Skład kremu (INCI): Centaurea Cyanus (cornflower) Flower Water*, Aqua (water), Persea Gratissima (avocado) Oil*, Prunus Amygdalus Dulcis (sweet almond) Oil*, Tocopherol (vitamin E), Helianthus Anuus (sunflower) Seed Oil, Cucumis Sativus (cucumber) Extract, Cetearyl Glucoside, Cetyl Alcohol, Xanthan Gum, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid.
*- składniki pochodzące z upraw organicznych,
73,8% - składniki organiczne,
99,6% - składniki naturalne.  

czwartek, 3 maja 2018

Czarne mydło afrykańskie po raz kolejny



    O czarnym mydle afrykańskim pisałam już kilka razy. Możecie o nim przeczytać tutu i tu. Oczywiście każde z tych mydeł jest inne mimo iż są do siebie podobne i noszą takie same nazwy. Mydło o którym dzisiaj piszę nosi nazwę Wschodnioafrykańskiego czarnego mydła Alata Samina i otrzymujemy je od firmy DUAFE. Jest to firma założona i prowadzona przez polsko - ganijskie małżeństwo. które sprowadza to mydło oraz inne produkty z Ghany i sprzedaje je w sklepie internetowym o tej samej nazwie (klik). 
Swoją kostkę dostałam od Bianki, która dobrze wie co lubię i od czasu do czasu przysyła mi różne kosmetyczne nowości z mydełkami na czele. Wcześniej nie znałam marki Duafe, nawet o niej nie słyszałam.



Mydło opakowano w pergamin i w czarny papier na którym naklejona jest pomysłowa etykietka w kształcie konturu Czarnego Lądu. Po drugiej stronie kostki naklejona jest druga etykieta na której znajdują się wszystkie potrzebne informacje.
Producent pisze, że Od wieków mieszkańcy zachodniej Afryki używają czarnego mydła aby zapewnić sobie gładką i piękną cerę. Pomaga ono przy problemach z trądzikiem, tłustą cerą, zapaleniami, przebarwieniami. To mydło nie tylko do twarzy, używa się go również do mycia włosów jako odżywkę oraz do całego ciała, a nawet do mycia zębów.Świetnie nadaje się do usuwania makijażu.Przynosi ulgę osobom z uczuleniami i anemiami skórnymi. Nie zawiera związków SLS, kolorantów ani sztucznych zapachów.


Mydło Alata Samina to spora kostka ważąca 150 g. Z wyglądu najbardziej przypomina mydło Shamasa. Też jest koloru brunatnego ale niejednorodnego, są tu różne odcienie brunatności. Podobnie jak Shamasa nie ma jednolitej struktury. Wygląda jakby było ulepione z wielu małych cząstek. Jednak w odróżnieniu od Shamasy to mydło jest twarde. Mimo to łatwo rozmięka i należy przechowywać je na mydelniczce z odpływem wody. Do mydelniczki przykleja się i brudzi ją. Nie przeszkadza mi to jednak gdyż te drobne niedogodności w pełni rekompensuje wspaniałe działanie mydła.


Wytwarza ogromne ilości piany. Piana jest w kolorze beżowym i nie składa się wyłącznie z bąbelków. W głównej mierze jest to delikatna, kremowa emulsja. Z przyjemnością rozprowadzam ją po skórze. Myję tym mydłem twarz i całe ciało. Wspaniale oczyszcza skórę. Po prostu po umyciu wyczuwa się jej nadzwyczajną czystość. Na twarzy pięknie domyka moje rozszerzone pory na nosie. Pozostawia cerę gładziutką. Nie wysusza jej i nie powoduje ściągnięcia. Bez problemu zmywa makijaż. Nie mam akurat żadnych niedoskonałości na skórze więc nie mogę stwierdzić jak działa w takich przypadkach. To mydło mnie oczarowało. Zadziwiające jest to, że tak dobrze oczyszcza skórę, a jednocześnie jest delikatne. Zasługuje na to, żeby do niego wracać i ja zamierzam to robić. Dziękuję też Biance za to, że umożliwiła mi poznanie tego cudownego mydełka. To był strzał w dziesiątkę!


I jeszcze skład mydła: łupiny owoców kakaowca (źródło potasu), olej palmowy, olej kokosowy, masło shea, woda.        
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...