wtorek, 28 lutego 2017

MARTINA GEBHARDT Rose emulsja z różą do cery suchej i wrażliwej




     Kosmetyki niemieckiej marki MARTINA GEBHARDT już dawno zwróciły moją uwagę do czego walnie przyczyniły się blogowe recenzje. Wiadomo jednak ile jest marek kosmetyków naturalnych i, na dodatek, ciągle ich przybywa, a większość spośród nich chciałoby się poznać. I tak zapoznanie się z marką Martina Gebhardt ciągle odsuwało się w czasie. W końcu powiedziałam "dość tego" i zamówiłam kilka produktów z linii różanej. Pisałam już o Fluidzie pod oczy z różą, a dzisiaj przyszła kolej na Emulsję z różą do cery suchej i wrażliwej.


O emulsji przeczytałam: "Emulsja do pielęgnacji cery suchej i wrażliwej, stanowiąca delikatną i lekką alternatywę dla kremu różanego z linii ROSE. Doskonała jako podkład pod makijaż. Organiczne wyciągi z róży damasceńskiej łagodzą, nawilżają i przywracają równowagę delikatnej, odwodnionej skóry twarzy.
Regularnie stosowane, kosmetyki z różanej linii MARTINA GEBHARDT zapobiegają przedwczesnemu powstawaniu zmarszczek wspierając naturalną regenerację skóry. Działają łagodząco, harmonizująco i przywracają skórze właściwy poziom nawilżenia."


 Emulsję, podobnie jak fluid pod oczy, zamknięto w butelce z grubego, białego szkła wyposażonej w pompkę typu airless. Lubię opakowania airless gdyż pozwalają one na precyzyjne dozowanie kosmetyku.
Emulsja ma bardzo lekką konsystencję i z pewnością jest wymarzonym kosmetykiem na lato. Ja używałam go teraz, czyli zimą i też spisał się bardzo dobrze. Używałam emulsji na dzień, a więc rano po oczyszczeniu twarzy. Zgodnie z zapewnieniami producenta kosmetyk wchłania się całkowicie i nie pozostawia tłustej warstwy. Jak najbardziej nadaje się pod makijaż. Pozostawia skórę nawilżoną i mięciutką, a jego stosowanie umila piękny, subtelny, różany zapach. Moja skóra polubiła tę emulsję.


Skład emulsji: Water (Aqua), Olea Europaea (Olive) Fruit Oil*, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil*, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter**, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter*, Rosa Damascena (Rose) Extract*, Hibiscus Sabdariffa Extract*, Lecithin**, Cetyl Alcohol, Cetearyl Alcohol, Spagyrische Essenz (von Rosa Damascena (Rose) Extract*, Aurum, Argentum, Sulfate), Rosa Damascena (Rose) Oil**, Geraniol***, Eugenol***, Citronellol***.

* - składniki pochodzące z upraw kontraktowanych przez Demeter,
**- składniki pochodzące z kontrolowanych upraw biologicznych,
***- komponenty naturalnych olejków eterycznych.


Bardzo podoba mi się jeszcze jedno, a mianowicie to, że kosmetyk dostępny jest w dwóch pojemnościach - 30 ml i 100 ml. Można kupić mniejszą buteleczkę żeby przekonać się czy emulsja będzie odpowiednia dla naszej cery. Moim zdaniem jest to bardzo praktyczne rozwiązanie.
Czy znalazłam jakieś minusy? Tak, jeden i dotyczy on działania pompki. Z początku pompka działała idealnie ale gdy zużyłam ok. 2/3 emulsji pompka zaczęła strzelać fochy. Dozowała maleńkie ilości kosmetyku, mniej więcej wielkości łebka od szpilki. Żeby uzyskać więcej trzeba było kilka razy ją odkręcać i zakręcać. Bardzo mnie to drażniło zwłaszcza, że działo się to rano kiedy to zazwyczaj nie ma się zbyt wiele czasu. W końcu pompka całkowicie odmówiła współpracy i musiałam zrezygnować z dalszego stosowania emulsji mimo iż w buteleczce jeszcze zostało jakieś półtora centymetra od dna. Widocznie trafiła mi się jakaś pechowa, felerna pompka. Nie umniejsza to jednak wartości samej emulsji, którą uważam za bardzo dobry kosmetyk. 

niedziela, 12 lutego 2017

ARGITAL Szampon do włosów przetłuszczających się i przeciwłupieżowy



      Kosmetyki włoskiej marki ARGITAL kusiły mnie już od dawna. Kiedy zaistniała konieczność rozejrzenia się za nowym szamponem mój wybór padł na Szampon do włosów przetłuszczających się i przeciwłupieżowy tej własnie marki. Wybrałam większą butelkę, półlitrową gdyż w cenie promocyjnej była ona niewiele droższa od mniejszej, zawierającej 250 ml szamponu.



O szamponie można przeczytać:
"Szampon jest przeznaczony w szczególności do włosów przetłuszczających się i z łupieżem, dzięki zawartości zielonej glinki, która reguluje wydzielanie sebum oraz zawartości ekstraktu z pokrzywy, który działa przeciwłupieżowo.
Dzięki wysokiej zawartości krzemu glinka zielona sprawia, że włosy stają się mocne, zdrowe i błyszczące. Biodegradowalne i delikatne czynniki myjące oczyszczają delikatnie i jednocześnie skutecznie. Dzięki zawartości ziół, czystych olei roślinnych oraz olejków eterycznych szampon nie tylko regeneruje i nawilża włosy ale także balansuje wydzielanie sebum i przeciwdziała nawrotom łupieżu. Dzięki zawartości protein roślinnych odbudowuje włosy."


Szampon zamknięto w butelce z białego, sztywnego plastiku. Butelka trochę ciężko się otwiera ale można sobie z tym poradzić. Szampon ma konsystencję żelu i ciemną, brunatną barwę. Zapach, jak zwykle, trudno jest określić słowami. Jest na pewno świeży, wyrazisty i ziołowy z cytrusową nutą. Wytwarza obfitą pianę dobrze oczyszczającą włosy i skórę głowy. Z początku odnosiłam wrażenie, że ten szampon nie poradzi sobie ze zmywaniem oleju z włosów. Myliłam się. Okazało się, że zmywa oleje bez żadnego problemu. Trzeba tylko umyć włosy dwa razy. Nie jest to dla mnie żaden problem gdyż zawsze myję włosy dwa razy. Trzeba też pamiętać o tym, żeby przed każdym użyciem wstrząsnąć butelkę gdyż szampon zawiera glinkę, która lubi osiadać na jej dnie.
Jak już wspomniałam szampon dobrze oczyszcza włosy i skórę. Jednak włosy dosyć mocno plącze i lepiej nie używać go bez odżywki. Po wyschnięciu włosy ładnie się błyszczą ale też mają skłonności do elektryzowania się i są trochę przyklapnięte. Nie zauważyłam też żeby szampon opóźniał przetłuszczanie się włosów. Nie wiem czy pomaga  w pozbyciu się łupieżu gdyż sama takowego nie posiadam.


 Skład szamponu widać na zdjęciu powyżej. I tu właśnie intryguje mnie pewna sprawa. Chodzi mi o glinkę. Jest to ponoć szampon z glinką zieloną. Na etykiecie wyraźnie widać napis with green Clay and Nettle czyli z glinką zieloną i pokrzywą.  Jednak w składzie kosmetyku nie znajdziemy glinki zielonej. Jest tam natomiast pozycja Solum Fullonum (podkreślenie w składzie moje). Jest to glinka ale bynajmniej nie zielona. Jest to glinka o nazwie Ziemia Fulerska. W Indiach i Pakistanie glinka ta znana i używana jest od wieków i nosi tam nazwę Multani Mitti. Posiada silne właściwości odtłuszczające i ściągające i dlatego polecana jest do pielęgnacji cery tłustej oraz włosów przetłuszczających się.


Nasuwa się pytanie, której wersji wierzyć? Moim zdaniem należy wierzyć w to, co napisane jest w składzie. Tylko dlaczego producent pisze w składzie jedno, a na etykiecie drugie? Dziwne, prawda? Podejrzewam, że jest to taki chwyt marketingowy. Glinka zielona jest dużo bardziej znana niż ziemia fulerska. Może producent obawiał się, że klient (a częściej klientka) przeczytawszy na etykiecie informację, że szampon zawiera ziemię fulerską zrazi się do zakupu nie wiedząc co to takiego ta ziemia? A ponieważ wiadomo, że większość konsumentów nie zwraca uwagi na skład kosmetyków więc takie małe kłamstwo może ujść na sucho. Być może się mylę ale jaki inny cel mógłby mieć producent decydując się na pisanie nieprawdy? Jednak niezależnie od tego jakimi względami kierowała się ta firma, nie pochwalam takiego postępowania.


Warto dodać, że szampon posiada certyfikaty ICEA i BDIH potwierdzające jego naturalność.       

wtorek, 7 lutego 2017

94b hand made po raz drugi




     Mydełka polskiej marki 94b Hand Made miałam przyjemność poznać już rok temu. Piszę, że miałam przyjemność gdyż kąpiel z tymi mydłami jest dla mnie prawdziwą przyjemnością. Przetestowałam wówczas dwie mydlane kostki i pisałam o nich tu.
Dzisiaj przedstawię trzy inne mydełka tej marki, a mianowicie kostki o nazwach: Orient, Konopie i Glinka Rhassoul Marokańska.


Nietrudno się domyślić, że mydło Konopie swą nazwę zawdzięcza olejowi konopnemu.


Mydło Konopie ma barwę zieloną. Na zdjęciach kolor ten wygląda na zszarzały ale w rzeczywistości jest to żywa, ciemna zieleń. Zapach określiłabym jako ziołowy, niezbyt intensywny. Mydełko wytwarza obfitą, kremową pianę. Myjąc się nim miałam wrażenie, że myję się kremem, a nie mydłem. Dobrze oczyszczało skórę ale jej nie wysuszało i było bardzo delikatne. Na dobrą sprawę po takiej kąpieli można zrezygnować z balsamu. Czy miało jakąś wadę? Tak, jedną. Kostka, moim zdaniem, była zdecydowanie za mała. Ważyła tylko 70 g i bardzo szybko się skończyła. Powinna ważyć minimum 100 g, a najlepiej 120-130. Rozumiem, że wtedy mydełko byłoby odpowiednio droższe ale byłoby go znacznie więcej. Zresztą, za dobry produkt warto więcej zapłacić.
Na stronie producenta zauważyłam, że mydło konopne zostało ulepszone. Ze składu zniknął olej palmowy, natomiast dodano sok z aloesu i spirulinę. Ja miałam mydełko poprzedniej, skromniejszej wersji i jego skład wyglądał tak: zmydlone oleje konopi siewnej, oliwy, kokosu, palmy, gliceryna, woda, wosk z zielonej herbaty, olejki eteryczne (bazyliowy, limetkowy, rozmarynowy).

Kolejna kostka nosi nazwę Orient i jest to mydełko korzenne.


Kostka jest trójkolorowa, jej szczyt posypany jest zmielonym cynamonem, a dodatkowo wetknięto weń goździk. Producent na swojej stronie pisze, że mydełko wygląda jak "ciacho" i chyba ma rację. Wygląda bardzo apetycznie.
Ta kostka jest nieco większa od poprzedniej, waży 100 g. Ma bardzo ładny zapach kojarzący się z Orientem. Jest to zapach przypraw z dominującym aromatem cynamonu. Bardzo lubię takie wonie, a mamy tu, oprócz cynamonu, zapach goździka, kardamonu, kakaowca, gałki muszkatołowej i miodu. Mydełko wytwarza obfitą pianę ale nie jest ona tak kremowa jak ta, którą wytwarza mydło konopne. Moim zdaniem rekompensuje to piękny, korzenny zapach. Piana dobrze oczyszcza skórę i nie wysusza jej, a tego, przede wszystkim, oczekuję od mydeł naturalnych.
Skład mydełka: zmydlone oleje rzepaku, oliwy, kokosu, masło kakaowe, wosk pszczeli, miód, cynamon, kardamon, kakao, gliceryna, woda, olejki eteryczne cynamonu, goździków, muszkatu z gałki, kardamonu.

I ostatnia już kostka o nazwie Glinka Rhassoul Marokańska.


  
Nietrudno się domyślić, że jest to mydło z dodatkiem glinki Rhassoul. Glinka ta wydobywana jest w Maroku i znana oraz używana tam od XII wieku. Obecnie jest powszechnie stosowana w kosmetyce, a do mydełka dodano ją w celu detoksykacji skóry. To mydełko ma dosyć specyficzny zapach, taki ziołowo-żywiczny. Podobnie jak poprzednie kostki obficie się pieni, a piana jest wyraźnie kremowa. Również dobrze oczyszcza skórę i jej nie wysusza. Jest to kolejne, dobre jakościowo naturalne mydło. Kostka jest niewielka, waży tylko 70 g.
Skład mydełka: zmydlone oleje kokosu, oliwy, rzepaku, palmy, masło shea, glinka rhassoul, gliceryna, woda, olejki eteryczne petitgrain z liści, żywica benzoesowa.


Każde z tych mydełek odpowiadało mi i mojej skórze i gdybym spośród nich miała wybrać jedno, to wybór byłby trudny. Myślę jednak, że w takiej sytuacji zdecydowałabym się na mydełko konopne chociaż pozostałe dwa też zasługują na zainteresowanie. 94b hand made należy do moich ulubionych, mydlanych marek. W ofercie tej mydlarni jest mnóstwo ciekawych mydeł i jeszcze wiele z nich zamierzam poznać.  

piątek, 3 lutego 2017

EUBIONA Odżywka do włosów z olejem z pestek winogron i ekstraktem z limonki



       Jakiś czas temu przeczytałam gdzieś, że odżywka jest dla włosów tym, czym dla twarzy krem i myślę, że w tym stwierdzeniu jest dużo prawdy. Odżywki do włosów są stałymi gośćmi w mojej łazience i używam ich prawie zawsze. Dlaczego prawie zawsze, a nie zawsze? To proste. Jeśli mam jakiś nowy szampon, to najpierw muszę go przetestować solo, żeby wyrobić sobie o nim opinię i przedstawić ją na blogu. Gdy uznam, że szampon jest już wystarczająco przetestowany sięgam po odżywki i używam ich po każdym myciu włosów czyli codziennie. Często razem z szamponem kupuję też odżywkę tego samego producenta. Lubię mieć takie "komplety". Tak było i tym razem. Razem z Szamponem do włosów przetłuszcających się EUBIONY kupiłam Odżywkę do włosów z olejem z pestek winogron i ekstraktem z limonki tej samej marki.



O odżywce przeczytałam: "Zawarty w odżywce olej z pestek winogron oraz wyciąg z limonki nawilżają włosy i nadają im głęboki połysk. Odżywka ułatwia rozczesywanie włosów. Włosy nabierają objętości, stają się bardziej sprężyste i lekkie. Odpowiednia dla każdego rodzaju włosów."




Olej z pestek winogron bardzo dobrze działa na włosy. Nawilża je i wzmacnia. Nawilża też skórę głowy dzięki czemu jest pomocny w walce z łupieżem. Zawiera antyoksydanty, które zmniejszają wypadanie włosów i stymulują ich wzrost. Ekstrakt z limonki nadaje włosom połysk i reguluje wydzielanie sebum. Jest też bogaty w antyoksydanty i posiada silne właściwości antybakteryjne.

Odżywka ma postać lekkiego kremu o ładnym, owocowym zapachu. Łatwo rozprowadza się po włosach i nie spływa z nich. Po spłukaniu odżywki włosy bardzo łatwo się rozczesują, a po wysuszeniu ładnie błyszczą, są miękkie, jedwabiste i dobrze się układają. No i nie elektryzują się, chyba, że włożę czapkę. Bardzo nie lubię nakryć głowy i czapkę wkładam tylko wtedy gdy jest bardzo zimno. Nie elektryzują się podczas czesania.   Można powiedzieć, że obietnice producenta zostały spełnione. Oprócz jednej. Nie dopatrzyłam się obiecanego zwiększenia objętości włosów. Mimo to uważam tę odżywkę za całkiem dobry produkt i pewnie kiedyś do niej wrócę. W końcu szampony czy odżywki zwiększające nieco objętość należą do rzadkości.


Skład odżywki: Aqua, Citrus Aurantifolia Peel Extract*, Glyceryl Citrate/Lactate/Linoleate/Oleate, Cetearyl Alcohol, Vitis Vinifera Seed Oil*, Coco Glucoside, Hydrolyzed Wheat Protein, Alcohol, Tocopherol, Parfum, Limonene, Linalool, Citronellol, Citric Acid.
* składniki pochodzące z kontrolowanych upraw biologicznych.

100% składników pochodzenia naturalnego,
11% składników z rolnictwa ekologicznego,
96,9% składników roślinnych z rolnictwa ekologicznego.
       
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...