czwartek, 27 września 2012

Miętowa babeczka z czekoladowym serduszkiem i perełkami.



    Babeczka wygląda tak apetycznie, że chciałoby się ją zjeść. Niestety, nie da się jej zjeść gdyż wykonana jest z mydła. Zresztą, zobaczcie sami:




Prawda, że wygląda jak polukrowane ciacho?

Jak już pisałam (klik), dostałam od Magdy z Soap Bakery (klik) kilka mydełek do przetestowania. Muszę przyznać, że miałam z nimi pewien problem. Polegał on na tym, że nie mogłam zdecydować się, które mydełko przetestować w pierwszej kolejności. Przecież one wszystkie są takie kuszące... W końcu podjęłam "męską" decyzję i wybór padł na miętową babeczkę. 




Mydełko było opakowane w folię i na spodzie miało przyklejoną etykietką, na której, między innymi, znajdował się skład mydła. Oto on:
INCI: Aqua, Sodium Olivate, Sodium Cocoate, Canola Oil, Sodium Palmate, Glycerin, Sodium Hydroxide, Mentha arvensis, Theobroma Cacao, CI 77288.
Skład jest w porządku. Jedynym nieorganicznym składnikiem jest CI 77288. Jest to tzw. zieleń chromowa pełniąca rolę barwnika. Jest jednak na samym końcu składu, co świadczy o niewielkiej zawartości tego składnika. Świadczy o tym również kolor mydełka, który nie jest intensywny, tylko jasny, delikatny. Ja taki skład akceptuję.

W użyciu babeczka jest bardzo przyjemna. Wytwarza delikatną, dosyć obfitą pianę.


 
Mydełko ma bardzo delikatny zapach mięty. Myję tą babeczką całe ciało i twarz. Używam jej również do higieny intymnej. Spisuje się świetnie. Przede wszystkim nie wysusza skóry. Dla mnie jest to bardzo ważne, gdyż mam na ciele skórę bardzo suchą. Oczywiste jest więc, że dodatkowe wysuszenie nie jest mi potrzebne. Dobrze też oczyszcza skórę. Po umyciu twarzy nie odczuwam ściągnięcia. Czegóż można więcej chcieć od mydła? Dodam tylko, że kąpiel z miętową babeczką jest bardzo przyjemna, mogłabym się namydlać nią bez końca.



poniedziałek, 24 września 2012

O tonikach naturalnych słów kilka



           Gdy zrezygnowałam z kosmetyków chemicznych na rzecz naturalnych stało się jasne, że powinnam przestawić się również na naturalne toniki. Znalazłam takowe w sklepach internetowych, ale były, niestety, drogie. Za butelkę o zawartości 150 - 200 ml trzeba było z reguły zapłacić około 50 zł, a często i więcej. Na szczęście znalazłam również ciekawe informacje na temat hydrolatów, których nigdy jeszcze nie używałam. Postanowiłam spróbować. Kupiłam jeden hydrolat, potem drugi i następne. Okazało się, że to był strzał w dziesiątkę.




Hydrolaty świetnie zastępują toniki i są produktami naturalnymi.  Są też dosyć uniwersalne. Można ich używać np. jako mgiełek do włosów, do przygotowywania maseczek z glinek itp. Najbardziej opłacalny jest zakup hydrolatów w sklepach z półproduktami. Po prostu są tam najtańsze.

Od dłuższego czasu używam hydrolatów i chociaż bardzo je lubię, to jednak czasem chce się odmiany. Co wtedy robię? Po prostu napary ziołowe. Używałam już naparu z rumianku, z nagietka, z nasion wiesiołka, z zielonej herbaty. Bardzo dobrze spisywały się w roli toników. Robię niewielką ilość takiego naparu (100 - 150 ml), wlewam do ładnej butelki z granatowego szkła po jednym z hydrolatów i przechowuję w lodówce. Nie są one niczym konserwowane więc mogłyby szybko się zepsuć. 

Przez dłuższy czas używałam takiego samorobionego "toniku" z aloesu. Do jego wykonania potrzebny jest czysty sok aloesowy. Czysty tzn. bez żadnych drobinek miąższu. Ja kupuję taki:

 

Wykonanie jest bardzo proste. Odmierzamy dowolną ilość soku np. 50 ml i dolewamy tyle samo wystudzonej, przegotowanej wody. Zamieszamy i gotowe. Tego "toniku" nie musimy przechowywać w lodówce. Sok aloesowy zawiera pewną ilość konserwantów (benzoesan sodu i sorbinian potasu), a więc nasz tonik zbyt szybko się nie zepsuje.

Moim najnowszym "tonikowym" odkryciem jest... woda pietruszkowa. Nie jest to mój wynalazek. O wodzie pietruszkowej przeczytałam na tym blogu.  Przygotowanie takiej wody jest bardzo proste. Pęczek pietruszki siekam niezbyt drobno.



Posiekaną pietruszkę przekładam do słoiczka i zalewam wystudzoną, przegotowaną wodą. Wody daję tyle, żeby posiekana natka była nią przykryta. Słoiczek wstawiam do lodówki na 12 godzin. Po tym czasie odcedzam i woda pietruszkowa pełna witaminy C i wielu minerałów gotowa. Używamy jej jak toniku i przechowujemy w lodówce. Taki "tonik" kosztuje grosze i jest całkowicie naturalny.

Czy Wy też eksperymentujecie z naturalnymi tonikami?  A może macie jakieś ciekawe pomysły?

sobota, 22 września 2012

So Sweet Blog Award



          Wczoraj trafiły do mnie aż dwie słodkie babeczki. Jedną dostałam od Bianki, autorki bloga Naturalna Bianka, a drugą od Łucji z Agulkowego Pola Bardzo Wam, Dziewczyny, dziękuję za to wyróżnienie. 



Zabawa polega na nominowaniu do tego wyróżnienia 5, 10 lub 15 blogów. 

Odwiedzam wiele blogów, głównie tych poświęconych naturalnej pielęgnacji i zdrowemu, ekologicznemu stylowi życia. Autorki wielu z nich zasługują na to słodkie wyróżnienie. Oto moje nominacje:

Violka - autorka bloga Natura i ja. Lubię czytać jej zwięzłe i rzeczowe recenzje.

Limonka - autorka bloga Natura z LIMONKĄ. Sprawia na mnie wrażenie marzycielki i romantyczki.

Ania - autorka bloga cudowne diety. Jej wiedza na tematy związane ze zdrowiem i naturalną pielęgnacją jest imponująca. 

Aszanti - autorkę bloga Aszanti. Dzieli się z nami swoją rozległą wiedzą na temat pielęgnacji włosów i nie tylko.

Ewelinę - autorkę bloga Śliwki robaczywkiNa swoim blogu zamieszcza wiele cennych rad dotyczących naturalnej pielęgnacji.

Na wszystkie wymienione wyżej blogi często zaglądam. Po prostu uważam, że warto je czytać i dlatego postanowiłam wyróżnić je słodkimi babeczkami.

 


piątek, 21 września 2012

I kolejne nowości...



            
                      Wczoraj znowu dostałam przesyłkę, a w niej takie mydlane wspaniałości:




Mydełka przysłała mi do testowania Magda, autorka bloga Soap Bakery (klik).  Bardzo dziękuję Ci Magdo za te mydlane cudeńka. Wyobraźcie sobie, że te piękne, naturalne mydła Magda robi sama! Jestem pełna podziwu zarówno dla jej wiedzy i umiejętności, a także dla pomysłowości i smaku w nadawaniu mydełkom pięknych form.
W paczuszce znajdowały się dwa pełnowymiarowe mydełka:


Jedno z nich to Mydło Poppy z makiem, a drugie to Mydło Miętowe w kształcie babeczki z mydlanym "czekoladowym" serduszkiem i perełkami. Wygląda słodko i apetycznie.

Pozostałe mydełka są mniejsze, takie próbki:




Jest tu mydło solne z zieloną glinką. Jestem bardzo ciekawa tego mydełka gdyż jeszcze nigdy nie zetknęłam się z mydłem solnym. Oprócz niego jest mydełko miętowe i kastylijskie, a także śliczna mydlana różyczka w kolorze różowym.

Teraz czeka mnie testowanie mydełek i jestem przekonana, że będzie to wielka przyjemność. Po testach będą, oczywiście, recenzje.



niedziela, 16 września 2012

Wyprawa do lasu



                Dzisiaj wybrałam się do lasu. Pogoda dopisała, słonko świeciło, ale nie było zbyt gorąco. W sam raz na wyjazd do lasu. Nie liczyłam na obfite grzybobranie, gdyż na to jest zbyt sucho, ale koszyczek na wszelki wypadek wzięłam.
Tak jak przypuszczałam, grzybów było niewiele, ale za to trafiły się bardzo ładne okazy:










Oczywiście to nie wszystkie grzybki jakie się nam (byłam z mężem) trafiły, ale naprawdę było ich niewiele. Odrobinę więcej było grzybów niejadalnych. Mimo, że niejadalne, są prawdziwą ozdobą lasu:






 Spotkałam też kilku maleńkich mieszkańców lasu:







 Ta mała żabka tak się upodobniła do swojego otoczenia, że na pierwszy rzut oka wcale jej nie widać:



 Uwielbiam las. Bardzo lubię grzybobranie, ale nawet jeśli, tak jak dziś, nie ma dużo grzybów, to też jestem zadowolona z wyjazdu. Dotleniłam się i poobserwowałam przyrodę. Zmęczyłam się fizycznie, ale odpoczęłam psychicznie. Uważam dzisiejszy dzień za bardzo udany.
Niestety, nie wszystko było takie cudowne. Po raz nie wiadomo który widziałam, jak bardzo zaśmiecone są nasze lasy. Przy prawie każdym leśnym dukcie można znaleźć dzikie wysypisko śmieci. Po całym lesie poniewiera się pełno butelek szklanych i plastikowych, toreb foliowych, starych opon itp. To przykre, ale wychodzi na to, że istoty zwane ludźmi są w stanie zniszczyć wszystko i robią to.



piątek, 14 września 2012

Zgodnie z obietnicą...




                   ...nowości ciąg dalszy. Wczoraj dostałam drugą paczkę, o której wspominałam w poprzednim poście. Jej zawartość wygląda tak:




Staram się w jak najmniejszym stopniu szkodzić zdrowiu własnemu, rodziny, a także środowisku. Oczywiste jest więc, że oprócz naturalnych kosmetyków wprowadzam do swojego domu również ekologiczne środki czystości. W zamówieniu, o którym mowa, były dwa:





L` ARTISAN SAVONNIER Organiczny Płyn do Prania oraz  LES ALPILLES Mydło marsylskie odplamiające z glinką Sommieres.

Były też kosmetyki:




Od lewej: SAVONNERIE Mydło Naturalne Herbaciane, ALEPIA Mydło Alep Premium z 7 olejami z dodatkiem ziaren, SWAZI SECRETS Olej Marula Peeling. Oprócz tego w paczuszce znalazłam próbkę  Serum HA Rosalia Bio ARGILE PROVENCE.

To jeszcze nie wszystkie nowości. Byłam dzisiaj na targu. W każdy piątek są tam sprzedawcy artykułów sypkich na wagę. Sprzedają różne rodzaje kasz, ryż, fasole, siemię lniane, orzechy, pestki dyni i słonecznika i wiele innych ziaren. Zawsze kupuję tam takie właśnie produkty spożywcze. Dzisiaj okazało się, że mają też olej lniany, więc kupiłam:




Jest to olej tłoczony na zimno, a za buteleczkę zawierającą 200 ml oleju zapłaciłam tylko 6 zł. Jeszcze nigdy nie używałam do olejowania włosów oleju lnianego więc mam zamiar to robić. Jeśli okaże się, że moje włosy nie lubią tego oleju, to zawsze mogę go zużyć do innych celów kosmetycznych lub kulinarnych.

Oczywiście po przetestowaniu tych wszystkich produktów będą recenzje. A więc koniec chwalenia się, teraz trzeba się brać za testowanie.

wtorek, 11 września 2012

Moje nowości.




                       Wczoraj odwiedził mnie listonosz. Przyniósł paczuszkę z moimi najnowszymi zakupami. Oczywiście muszę pochwalić się nowymi nabytkami. Oto zawartość paczki:



 A teraz po kolei:



                       

  • Stara Mydlarnia - mydło naturalne 200g z drewnianą mydelniczką,
  • Stara Mydlarnia - mydło naturalne w kształcie misia    







  •    Stara Mydlarnia - Peeling z masłem shea do skóry suchej,
  •  Tso Moriri - Mus do ciała z ekstraktem z bursztynu.   

Te cztery produkty składały się na moje zamówienie. Oprócz tego w paczuszce znalazłam kilka próbek:




i broszurki reklamowe:




Żadnego z kosmetyków tych marek jeszcze nigdy nie używałam, ani tych, które zamówiłam, ani tych w otrzymanych próbkach. Tym bardziej jestem ciekawa ich działania i jakości. Po przetestowaniu będą, oczywiście, recenzje. No może oprócz tego mydełka w kształcie misia gdyż jest ono przeznaczone na prezent dla małego dziecka.

I na koniec ktoś najbardziej zainteresowany nowymi kosmetykami. Kto taki? Oczywiście Kicia!



W drodze do mnie jest jeszcze jedna paczka. Jak dojdzie nie omieszkam się pochwalić.

czwartek, 6 września 2012

ORIENTANA Maska - krem z kaskaryli pod oczy.



                Pisałam już, że kupiłam Zestaw Ujędrniający ORIENTANY.  W skład zestawu wchodziła Maska - Krem z Owsa Tybetańskiego do twarzy, szyi i dekoltu i Maska - Krem z Kaskaryli pod oczy. O masce do twarzy pisałam tu, a dzisiaj przyszła kolej na maskę pod oczy.



Przede wszystkim zaintrygowała mnie nazwa kaskaryla. Nigdy wcześniej o czymś takim nie słyszałam. No ale od czego mamy internet? Pogrzebałam i znalazłam. Okazało się, że kaskaryla to kora jednego z gatunków krotona (Croton eleuteria) rosnącego głównie na Kubie i Wyspach Bahama. Ma zastosowanie w przemyśle kosmetycznym, perfumeryjnym i tytoniowym. Jest również używana jako przyprawa.
Wracajmy jednak do maski. Jej opakowanie to plastikowy słoiczek o pojemności 40g. To dużo jak na krem pod oczy.
Producent zapewnia, że maska nadaje się do wszystkich rodzajów cery. Ponadto obiecuje:

Maska - krem z kaskaryli dzięki kwasowi stearynowemu wygładza i ujędrnia skórę, zmniejsza zmarszczki mimiczne wokół oczu i działa lekko liftingująco. Ten naturalny krem pod oczy, dzięki polidekstrozie z owsa, przenika do najgłębszych warstw skóry i wygładza zmarszczki stymulując proces odnowy kolagenu. Ekstrakt z trzęsaka, bogaty w chitynę i chitosany, stymuluje skórę do odnowy i wygładza zmarszczki. Już po kilku dniach stosowania Twoja skóra wokół oczu zostanie wygładzona i odpowiednio odżywiona, a zmarszczki spłycone.



                  
Skład maski jest krótki, co bardzo mi się podoba. Przedstawia się tak:
Ingrededients: Cascarilla Essential OilOat Peptides, Tremella Polysaccharide, skin - firming Plant Collagen, Fucose.
Mówiąc po polsku: oleożywica z kaskaryli, peptydy z owsa, polisacharyd z trzęsaka (rodzaj grzyba), ujędrniający kolagen roslinny, fukoza ( rodzaj cukru zapobiegający degradacji kwasu hialuronowego i działający jak antyalergen).

Maska ma konsystencję żelu, ale w przeciwieństwie do maski do twarzy, nie jest przezroczysta. Wygląda jak krem o ładnym, bardzo jasnym, seledynowym zabarwieniu. Zapach - cytrusowy, ale bardzo delikatny.


             
 Moja opinia:
krem należy stosować na noc i tak też robiłam. Trochę liczyłam na to, że zlikwiduje mi worki pod oczami, ale uczynił to w niewielkim stopniu. Nie mam o to pretensji gdyż do tego celu służy inna maska - krem Orientany. Co do zmarszczek. No cóż, nie należę już do kobiet młodych i trochę zmarszczek mam. Nie liczyłam na jakieś spektakularne efekty, ale mam wrażenie, że drobne zmarszczki uległy jednak pewnemu spłyceniu. Niestety, nie da się tego w żaden sposób zmierzyć, więc pozostaje mi mieć nadzieję, że nie jest to tylko wrażenie.
Krem, mimo żelowej konsystencji, dosyć szybko się wchłania. Dobrze nawilża i odżywia skórę. Jest niesamowicie wydajny, a więc ten 40 gramowy słoiczek starczy mi na bardzo długo. Biorąc pod uwagę tę wydajność, uważam, że jego cena (50 zł) nie jest wygórowana. Myślę, że kiedyś kupię go ponownie, ale dopiero wtedy jak wypróbuję inne maski - kremy Orientany.

 

niedziela, 2 września 2012

Projekt DENKO czyli kosmetyki zużyte w sierpniu.



               Ależ ten czas leci! Przecież dopiero co pisałam o kosmetkach zużytych w lipcu, a już pora na denko sierpniowe. Czas po prostu galopuje. Prawdę mówiąc nie jest to nic odkrywczego, nie mniej jednak czasem mnie zadziwia.
Wracajmy jednak do kosmetyków, które w sierpniu sięgnęły dna. Oto one, a właściwie opakowania po nich:



Podobnie jak w poprzednich miesiącach, nie jest to zawrotna ilość, ale zużywam tyle, ile się da. Więcej po prostu nie jestem w stanie zużyć.

A  teraz po kolei:



  1. Szampon Babydream - bardzo dobry szampon, który służy mi do zmywania oleju z włosów. Pisałam o nim tutaj. Czy kupię ponownie?  Oczywiście, że tak. Następna butelka już stoi w łazience.
  2. Woda z kwiatów gorzkiej pomarańczy ARGILE PROVENCE - hydrolat, który używałam głównie zamiast toniku do twarzy. Bardzo dobrze sprawdzał się w tej roli. Recenzja tu. Czy kupię ponownie? Tak.
  3. Savon Noir Hammam o zapachu eukaliptusa od SAVONNERIE - czarne mydło służące do peelingu ciała. Wraz z rękawicą kessą świetnie peelinguje i odżywia skórę. Recenzję znajdziecie tutaj. Czy kupię ponownie? Oczywiście, że tak. Być może będzie to nieco inne savon noir np. od Alepii, ale na pewno kupię.
  4. SAVONNERIE Mydło Naturalne Paproć - w tym kartoniku z cienkiej, falowanej tektury znajdowało się mydełko naturalne Paproć. Pisałam o nim tutaj Czy kupię ponownie. Jeszcze nie wiem. Trochę przeszkadza mi to, że na opakowaniu nie ma składu mydła. W użyciu było jednak bardzo przyjemne.
  5. GAIIA le colosse mydło szlachetne cedr - wetiwer - sandał - jojoba - mango - jedno z wielu naturalnych mydeł marki Gaiia. Bardzo dobre mydełko, byłam z niego zadowolona. Recenzja tutaj. Czy kupię ponownie? Tak.
  6. W tym, pustym obecnie, słoiczku znajdowało się masło do ciała. Był to kosmetyk domowej roboty. Pisałam o nim tu. Myślę, że projekt DENKO powinien obejmować również kosmetyki własnej produkcji, o ile takowe robimy. Takich kosmetyków też nie należy marnować. Przecież użyte do ich zrobienia składniki też kosztują. Wracając do masełka - było świetne i z pewnością jeszcze wiele razy zrobię takie samo lub podobne.
Na te kosmetyki, z wyjątkiem masła do ciała, wydałam 120 zł. Myślę, że nie jest to dużo biorąc pod uwagę ich wydajność. Ceny masła do ciała nie jestem w stanie wyliczyć. Musiałabym dokładnie odmierzać zużyte do jego wytworzenia składniki, a nie robiłam tego. Z pewnością jednak nie jest drogie, a na pewno o wiele tańsze od kupnych specyfików tego rodzaju.

  

sobota, 1 września 2012

VERSATILE BLOGGER AWARD



                
            
                Do  VERSATILE  BLOGGER  AWARD nominowała mnie autorka bloga Naturalne piękno. Bardzo dziękuję za to wyróżnienie.




 
Zasady zabawy są takie:

  1. nominuj 15 blogów, które, Twoim zdaniem, na to zasługują,
  2. poinformuj o tym fakcie autorów nominowanych blogów,
  3. ujawnij 7 faktów o sobie,
  4. podziękuj nominującemu blogerowi u niego na blogu,
  5. pokaż nagrodę  Versatile Blogger Award u siebie na blogu.

No to zaczynamy:
  1. Wypijam  morze kawy ponieważ bardzo ją lubię,
  2.  Nie cierpię prasowania. Efekt taki, że te moje ubrania, które wymagają prasowania, rzadko goszczą na swojej właścicielce. Najczęściej noszę te, których prasować nie trzeba,
  3. Nie przepadam też za sprzątaniem. Robię to z konieczności. Gdybym miała do wyboru: posprzątać lub ugotować obiad z kilku dań, wybrałabym to drugie,
  4. Kocham zwierzaki. Wszystkie, no może oprócz insektów,
  5.  Nienawidzę okrucieństwa zarówno wobec ludzi jak i zwierząt,
  6. Uwielbiam grzybobranie. 
  7. Mam wyjątkowy talent. Wiecie do czego? Do plamienia ubrań np. przy jedzeniu czy piciu kawy. No ale kompletnym beztalenciem przecież być nie można :))) 


A teraz najtrudniejsze czyli moje nominacje. 15 blogów to bardzo dużo. Mam nadzieję, że uda mi się tyle znaleźć takich, które jeszcze nie były otagowane. Oto moje nominacje:

 
 

Zapraszam do zabawy.


 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...