niedziela, 29 lipca 2012

Dla ochłody w upalne dni.



         Znów nawiedziła nas fala upałów. Jedni znoszą to lepiej, inni gorzej, ale wszyscy pocimy się i marzymy o ochłodzie. W takie dni ogromnym powodzeniem cieszą się napoje chłodzące. Problem w tym, że pod nazwą "napoje chłodzące" większość ludzi rozumie napoje ze sklepu. I rzeczywiście, robiąc zakupy widzę, jak ludzie pakują do swoich wózków całe zgrzewki plastikowych butelek z Coca - colą lub innymi kolorowymi płynami, kartony z sokami, które z prawdziwymi sokami niewiele mają wspólnego. Wszystkie takie "napoje" są mocno słodzone najczęściej cukrem. Jeśli na opakowaniu widnieje informacja, że produkt nie zawiera cukru, a mimo to jest słodki, to znaczy że został osłodzony aspartamem czyli bardzo szkodliwym słodzikiem. Oprócz tego zawierają one mnóstwo innej chemii np. sztuczne barwniki, aromaty (podobno identyczne z naturalnym, a więc sztuczne) czy konserwanty. Ludzie piją taką chemiczną "zupę" nie zastanawiając się nad tym, że niszczą sobie zdrowie.
Można jednak zaspokajać wzmożone w czasie upałów pragnienie i nie truć się.  Nie wymaga to wiele pracy ani wielkich kosztów. Przygotowuję takie napoje, a oto jeden z nich:

Napój miętowy.




Składniki:
  • mięta suszona,
  • cytryna lub limonka, 
  • kostki lodu,
  • opcjonalnie miód lub cukier
Do garnuszka wrzucam suszoną miętę, zalewam wrzątkiem, przykrywam i pozostawiam do naparzenia na 15 - 20 minut. Napar powinien być dosyć mocny. Po naparzeniu napar przecedzam do szklanego dzbanka i dolewam do pełna wody. Może to być przegotowana i wystudzona woda, może być mineralna. Ponieważ mam filtr do wody działający na zasadzie odwróconej osmozy, więc wlewam wodę przefiltrowaną. Wciskam sok z cytryny i właściwie gotowe. Dzbanek z napojem trzymam w lodówce, a po wlaniu do szklanki dodaję jeszcze kostki lodu i plasterek cytryny lub limonki. Ja napoju nie słodzę, ale jeśli ktoś lubi słodkie, lub napój będą piły dzieci, to można osłodzić go do smaku miodem, stewią czy nawet zwykłym cukrem. Taki napój jest pyszny, orzeźwiający i zdrowy. Nie zawiera żadnego chemicznego paskudztwa.

Napój arbuzowy.

 
Składniki:
  • arbuz,
  • cytryna lub limonka,
  • kostki lodu
Ten napój jest jeszcze łatwiejszy w wykonaniu niż poprzedni. Arbuz należy obrać ze skóry i powyjmować z miąższu pestki. Pokrojonego arbuza wkładamy do miksera i miksujemy. Arbuz zawiera tak dużo wody, że po zmiksowaniu otrzymamy płyn. Oczywiście jeśli ktoś chce, to może dodać trochę wody. Do zmiksowanego arbuza dodaję sok z cytryny lub z limonki i gotowe. Po przelaniu napoju do szklanek dodaję kostki lodu. Jeśli arbuz był słodki, to napoju nie musimy już dosładzać. Mamy kolejny pyszny, chłodzący i zdrowy napój. W ten sam sposób możemy zrobić napój z melona. Wystarczy arbuz zastąpić melonem. Życzę smacznego!

Myślę, że jeśli popuścimy wodze fantazji to takich pysznych i zdrowych napojów możemy wymyślić więcej. Ochłodzimy się zimnym napojem, a jednocześnie nasze zdrowie na tym skorzysta.

 

piątek, 27 lipca 2012

Rewitalizujący Krem na Dzień od Laboratorium Kosmetycznego AVA



         O kosmetykach tej firmy czytałam już na innych blogach kosmetycznych, ale sama jeszcze ich nie używałam.  Dopiero na początku lipca, będąc w jednym ze sklepów zielarsko - kosmetycznych, zauważyłam, że są tam także kosmetyki tej marki. Spośród kilku różnych produktów wybrałam  Rewitalizujący Krem na Dzień.



Laboratorium  Kosmetyczne  AVA  to najstarsza  prywatna firma kosmetyczna działająca na polskim rynku od 1961 roku. Produkuje wiele kosmetyków w tym również  ekologiczne, certyfikowane przez ECOCERT.  Są to trzy linie kosmetyków:
  • ECO  Garden,
  • AVA  Premium  ECO  Linea,
  • AVA  Premium  ECO  Body.
Mój krem pochodzi z linii AVA  Premium  ECO  Linea, a jego producent obiecuje:
"Idealny preparat do pielęgnacji każdej cery, szczególnie suchej i dojrzałej. Daje optymalną ochronę oraz wspiera procesy regeneracyjne skóry. Opracowany został na bazie naturalnych surowców o działaniu rewitalizująco - ochronnym. W jego skład wchodzą, pochodzące z monitorowanych plantacji ekologicznych, ekstrakty z prawoślazu, zielonej herbaty, imbiru i rumianku. Zawiera również emulgatory oraz emolienty z oliwy z oliwek i pestek winogron, naturalne konserwanty, czystą witaminę E oraz olejki eteryczne o charakterystycznym zapachu. Składniki te zabezpieczają skórę przed procesami starzenia, niszczą wolne rodniki, redukują procesy zapalne, chronią przed oddziaływaniem zanieczyszczonego środowiska... Skóra jest wygładzona, bardziej elastyczna, napięta, jędrna, odzyskuje zdrowy, młody wygląd."
Skład kremu wygląda tak:



Moja opinia:
Skład kremu uważam za interesujący, znajduje się w nim dużo substancji pochodzenia roślinnego znanych z korzystnego wpływu na skórę. Używam tego kremu już prawie trzy tygodnie. Nie jestem w stanie powiedzieć w jakim stopniu zabezpieczył mnie przed procesami starzenia czy ochronił przed wpływem środowiska. Mogę natomiast powiedzieć, że, jak dla mnie, jest on zbyt ciężki na lato. Krem ma przyjemny i bardzo delikatny zapach. Bezpośrednio po nałożeniu na skórę odczuwa się pewną jej lepkość. Na szczęście ta lepkość szybko przemija i krem całkowicie wchłania się w skórę, która pozostaje gładka i nawilżona. W tym momencie można robić makijaż. 
Krem zamknięty jest w szklanym słoiczku o pojemności 50 ml, a słoiczek zapakowany jest w kartonik. I właśnie do tego kartoniku bym się przyczepiła. Czy on musi być taki duży? Już na pierwszym zdjęciu widać jak duży jest kartonik w stosunku do wielkości słoiczka. Wewnątrz tego pudełka znajduje się coś w rodzaju kartonowego "rusztowania" mającego powodować, że słoiczek z kremem nie "utonie" w tym pudełku:


Wiem, że stosowanie tego rodzaju pudełek do pakowania kremów jest powszechne wśród producentów tych kosmetyków. Taki zabieg ma prawdopodobnie zasugerować klientkom, że w opakowaniu znajduje się więcej kremu niż jest w rzeczywistości. Myślę jednak, że firma mogąca poszczycić się certyfikatem ECOCERT nie powinna zniżać się do takich sztuczek. Po pierwsze dlatego, że jest to nieetyczne, a po drugie dlatego, że powinna zadbać nie tylko o ekologiczność samego kosmetyku lecz również opakowania. Wszak mówi się, że noblesse oblige
Podsumowując, uważam, że Krem Rewitalizujący na Dzień od AVA Laboratorium jest dobrym kosmetykiem. Z pewnością chętnie kupię go ponownie, ale nie latem. Dla mojej cery idealny będzie na jesień lub wczesną wiosnę. Na lato wolę jednak lżejsze preparaty.

 

A czy któraś z Was miała już okazję przetestować ten krem? Jeśli tak, to jakie są Wasze opinie?

poniedziałek, 23 lipca 2012

ORGANIC Shop Scrub do Ciała.



         Jak większość kobiet lubię mieć gładką i zadbaną skórę. Dlatego właśnie systematycznie robię peelingi i uważam, że są to bardzo przyjemne zabiegi. Najczęściej są to peelingi robione przy pomocy Savon Noir i kessy, czasem domowej roboty, ale nie unikam też kupnych, gotowych peelingów. Po raz pierwszy kupiłam peeling rosyjski. Jest to Scrub do Ciała Prowansalska Trawa Cytrynowa. Organiczny marki ORGANIC SHOP.





Na stronie sklepu można przeczytać:
"Odświeżający scrub do ciała na bazie organicznego ekstraktu trawy cytrynowej i cukru trzcinowego. Miękko oczyszcza i wygładza skórę sprawiając, ze staje się delikatna, gładka i aksamitna w dotyku."

A oto skład peelingu:


Scrub zapakowany jest w plastikoww pudełko o pojemności 250 ml. Ma ładny morski kolor.


Jest to gęsta, trochę lepka substancja. Ta lepkość to zapewne zasługa cukru. Peeling jest przyjemny w użyciu. Dosyć mocno peelinguje, ale nie jest, w moim odczuciu, bardzo mocnym  zdzierakiem. Skóra po takim peelingu jest gładka i lekko natłuszczona, co zawdzięczamy dodatkowi masła karite. Trochę zawiodłam się na zapachu peelingu. Jak dla mnie powinien być trochę mniej słodki i bardziej świeży, ale brzydki nie jest. Natomiast zdecydowanie nie podoba mi się to, że ekstrakt z trawy cytrynowej jest tak nisko w składzie. Oznacza to, że tego ekstraktu jest w produkcie niewiele.
Dotychczas użyłam tego peelingu dwa razy. Ile zużyłam pokazuje zdjęcie:


Myślę, że wystarczy mi jeszcze na  3 - 4 razy. Czy kupię go ponownie?  Prawdopodobnie tak. Może tylko wybiorę inny scrub z tej serii, gdyż  ORGANIC SHOP  produkuje całą ich serię.

piątek, 20 lipca 2012

NATURA SIBERICA Naturalne Mydło Śnieżne.



          Zaintrygowało mnie to mydło. Śnieżne... Wiadomo, że nie jest zrobione ze śniegu, ale dlaczego śnieżne? Musiałam zaspokoić ciekawość i mydełko kupiłam.




 Dostałam białą, mydlaną kulkę, owiniętą w ładny, firmowy papier i zapakowaną w kartonik.

Dlaczego to mydło producent nazwał śnieżnym? Dlatego, że zawiera ono ekstrakt z cladonii śnieżnej (Cladonia Nivalis).  Cladonia nie jest rośliną. Jest to rodzaj grzybów, a dokładnie porostów. Ich polska nazwa to: chrobotek. Chrobotki występują najczęściej w lasach (chrobotki nadrzewne i naziemne) i w górach (chrobotki naskalne).  Jest bardzo dużo odmian chrobotków. Jeden z nich, tzw. chrobotek reniferowy wygląda tak:

Zdjęcie: Google
Niestety nie udało mi się znaleźć zdjęcia cladonii śnieżnej. Ekstrakt z tego porostu dodano do mydełka ze względu na zawartość kwasu usininowego, który pobudza regenerację komórek skóry przez co opóźnia proces starzenia.


Producent obiecuje:
"100% naturalne mydło śnieżne na bazie olejków z dziko rosnących syberyjskich ziół podnoszące elastyczność skóry.
Organiczny olejek bawełniany - źródło nienasyconych kwasów tłuszczowych sprzyja utrzymaniu odpowiedniego poziomu nawilżenia w komórkach skóry, poprawia strukturę skóry, przywraca jej elastyczność. 
Cladonia śnieżna dzięki dużej zawartości unikalnego kwasu usininowego przyczynia się do aktywnej regeneracji komórek skóry i skutecznie spowalnia procesy starzenia się skóry.
Wchodząca w skład mydła mieszanina 12 olejków oczyszcza, nawilża i nasyca skórę witaminami. Mydło dla wszystkich typów cery, polecane także dla cery dojrzałej."


Oto skład mydełka:




Moja opinia: w opisie na stronie sklepu mowa jest o 12 olejkach. Ja w powyższym składzie doliczyłam się 14. Oczywiście nie uważam tego za minus. Mydełko ma kształt białej kuli o wadze 100g. Bardzo ładnie pachnie. Trudno jest opisywać zapach słowami, według mnie jest to zapach kwiatowy i jednocześnie świeży. Bardzo mi się podoba. Podobnie jak wiele innych mydeł naturalnych, tak i to wytwarza dosyć obfitą, kremową, trochę tłustą i bardzo przyjemną pianę. Jest delikatne. Używam go do mycia twarzy, całego ciała i do higieny intymnej. Co bardzo ważne, nie wysusza skóry. Na pewien czas pozostawia na niej swój piękny zapach. Zaskoczyła mnie w tym mydełku jedna rzecz, a mianowicie to, że ono jest miękkie. Oczywiście nie do przesady miękkie, ale jeśli nacisnę kulkę niezbyt mocno palcami to jej powierzchnia ugina się. Nigdy dotąd z czymś takim nie spotkałam się. Wszystkie mydła jakie do tej pory używałam były twarde. Cieszę się, że "odkryłam" jeszcze jedno ciekawe mydło naturalne. Moim zdaniem warte jest zakupu.





poniedziałek, 16 lipca 2012

Peeling do ciała ze spiruliną.



     Niedawno pisałam (klik), że kupiłam spirulinę. Wiem, że można z niej robić maseczki do twarzy, ale mam jeszcze kupną maskę z algami i kaolinem (klik). Jestem z niej bardzo zadowolona i doszłam do wniosku, że nie ma sensu mnożyć algowych maseczek. Ze spiruliny zrobiłam peeling do ciała własnego pomysłu.
Składniki peelingu:
  • sproszkowana spirulina,
  • sól kuchenna miałka,
  • oliwa z oliwek.



W torebce znajdowało się 25g spiruliny, co stanowiło około 3 łyżek stołowych proszku. Przesypałam ją do miseczki i rozmieszałam z wodą. Naczytałam się na blogach kosmetycznych o paskudnym zapachu spiruliny więc jak tylko zaczęłam mieszać ją z wodą to musiałam powąchać. Zgadza się, zapachu do ładnych zaliczyć się nie da, ale spodziewałam się czegoś gorszego. Po porządnym wymieszaniu proszku z wodą trzymałam taką oto masę:


To spirulinowe "błotko" było bardzo ciemnozielone, prawie czarne.
Do większej miseczki wsypałam 6 łyżek stołowych drobnej soli kuchennej. Do soli włożyłam spirulinę


i dolałam oliwę. Była to, oczywiście, oliwa Extra Vergine.


Wszystko dokładnie wymieszałam porcelanową łyżeczką, plastikowa była zbyt wiotka. Do mieszania  takich różnych mazideł nigdy nie używam łyżek metalowych. Oczywiście musiałam dolać więcej oliwki i mieszać aż do uzyskania jednolitej masy.


Teraz przyszła pora na wypróbowanie mazidła na własnej skórze.  Najpierw umyłam całe ciało mydłem i spłukałam. Potem rozpoczęłam peeling. Masa dobrze rozprowadza się po skórze. Oczywiście wygląda się jak ufoludek, gdyż skóra barwi się na zielono. W moim odczuciu jest to delikatny peeling. Nie czułam ostrego ścierania. Na koniec spłukałam ciało chłodną wodą i delikatnie osuszyłam ręcznikiem. Zielone zabarwienie bardzo łatwo się spłukuje prysznicem, nie ma obaw, że skóra będzie zielona. Jest za to gładziutka i lekko natłuszczona oliwką. Właśnie dlatego najpierw ciało umyłam, a potem peelengowałam. Chciałam, żeby na skórze pozostała cieniutka warstwa oliwki. Wtedy można już nie stosować żadnego balsamu.
A co z zapachem spiruliny? Na skórze pozostaje słaby zapach, ale, na szczęście, dosyć szybko się ulatnia. Jeśli to komuś przeszkadza, to może najpierw wykonać peeling, a potem umyć ciało mydłem czy żelem pachnącym znacznie lepiej.

Okazało się, że ta ilość peelingu jaką zrobiłam to zdecydowanie za dużo na jedno użycie. Mimo iż masy peelingującej nie żałowałam, to zużyłam mniej niż połowę. Resztę przełożyłam do szklanego słoiczka i umieściłam w lodówce. Myślę, że może postać kilka dni. W końcu sól to konserwant, więc chyba się nie zepsuje.


Muszę przyznać, że bardzo podoba mi się tworzenie takich prostych, własnych i całkiem naturalnych kosmetyków. Przynajmniej wiem, co kładę na skórę i, na dodatek, sprawia mi to przyjemność.

piątek, 13 lipca 2012

Paczuszka z KALINY.



         Kosmetyki rosyjskie cieszą się coraz większą popularnością. Moim zdaniem spowodowane jest to wysoką jakością tych kosmetyków, ich naturalnością, a także przystępnymi cenami. Było to już moje drugie zamówienie w Kalinie. Oto zawartość tej paczuszki:




Poprzednio zamówiłam dwa produkty. Był to Organiczny Szampon do Włosów Natura Siberica i Balsam do Włosów na Łopianowym Propolisie. Zarówno z szamponu jak i z balsamu jestem bardzo zadowolona. Pisałam o nich tutu.
Tym razem nie zamawiałam żadnych kosmetyków do włosów, a moje zamówienie obejmowało cztery produkty:




  1. NATURA SIBERICA  Odmładzający Krem na Noc Anti Age. Organiczny.
  2. BAJKAŁ Odmładzający Krem na Dzień Anti Age.
  3. NATURA SIBERICA Naturalne Mydło Śnieżne.
  4. ORGANIC SHOP Scrub do Ciała Prowansalskie Trawy. Organiczny.
Oprócz tych czterech produktów dostałam jeszcze gratisy:

 
W małych, plastikowych saszetkach znajdują się próbki soli i perełek do kąpieli marki ORGANIC SHOP.  Natomiast kartonik zawiera Odmładzający Krem na Noc BAJKAŁ.  Skąd wziął się ten krem? Otóż zamówiłam krem na noc Natura Siberica. Sklep przez pomyłkę przysłał mi krem na noc Bajkał. Zawiadomiłam sklep o pomyłce i szybciutko przysłano mi właściwy krem. Dostałam również informację, że krem Bajkał mogę zatrzymać jako prezent. Nie ukrywam, że ucieszyłam się z tego miłego gestu.

Oczywiście sukcesywnie będę pisała recenzje tych kosmetyków. Potrzebuję na to trochę czasu aby porządnie przetestować je na własnej skórze. Ciekawa jestem jak się sprawdzą...

czwartek, 12 lipca 2012

KEA KARITE Mydło do Suchej Skóry z Henną.



              Stałe czytelniczki mojego bloga zapewne zorientowały się już dawno, że jestem zdeklarowaną "mydłomaniaczką". Moja kolekcja mydeł naturalnych stale się powiększa, a niedawno trafił do niej nowy nabytek czyli  KEA KARITE Mydło do Suchej Skóry z Henną. Prezentuje się ono tak:



Producentem tego interesującego mydła jest Karite Europa Afryka (KEA). Jest to firma importująca masło karite od kobiet malijskich. Otrzymują one godziwą zapłatę za swój produkt, co przyczynia się do zwalczania drastycznego ubóstwa wśród malijskiej ludności.



Mydło KEA KARITE z Henną  składa się z masła karite, oleju kokosowego, henny, wody oraz naturalnego ekstraktu zapachowego. Jak widać na zdjęciach jest to nierówna, chropowata i ciemna kostka. Ciemny kolor mydełko zawdzięcza dodatkowi (5%) henny. Ma prosty skład i taki sam wygląd. Z pewnością nie jest to mydło dla każdego. Jeśli ktoś uważa, że mydlana kostka powinna pięknie pachnieć to nie jest to mydło dla niego. Ma ono dość ostry, specyficzny zapach. Zapach zwykłego mydła połączony z zapachem ziół. Ja lubię takie aromaty, ale z pewnością nie wszystkim się on spodoba.



A jakie jest to mydełko w użyciu? Przede wszystkim w kontakcie z wodą jego ostry zapach nieco łagodnieje. Wytwarza delikatną, nieco tłustawą pianę, coś w rodzaju emulsji. Wbrew swojemu wyglądowi jest to bardzo delikatne mydło, idealne do suchej skóry. Myję nim twarz i całe ciało. Używam je również do higieny intymnej. Dobrze oczyszcza skórę i nie wysusza jej. Szorstka i chropowata kostka pod wpływem wody staje się gładka i delikatna. Uwielbiam takie właśnie proste i wyglądające wręcz prymitywnie mydła. Są kwintesencją naturalności. Naturalność tego mydełka potwierdza certyfikat ECOCERT. Jest ono całkowicie roślinne i nietestowane na zwierzętach. Podoba mi się również jego skromne opakowanie. Mydełko "ubrane" jest tylko w papierową opaskę co zgodne jest z duchem ekologicznego stylu życia.
 
Mydło Kea Karite z Henną do najtańszych nie należy. Kostka ważąca 100g kosztuje 28 zł. Uważam jednak, że jest ono warte swojej ceny. Z pewnością sprawdzi się również u osób mających problemy skórne. Kupiłam je tutajPolecam wszystkim miłośniczkom naturalnych mydeł.



poniedziałek, 9 lipca 2012

BALSAM NA ŁOPIANOWYM PROPOLISIE BEZ PARABENÓW



          Na początku czerwca kupiłam swoje pierwsze rosyjskie kosmetyki. Był to jeden z szamponów marki Natura Siberica (klik) i Balsam na Łopianowym Propolisie Bez Parabenów. Jest to balsam do włosów, a produkuje go rosyjska firma PIERWOJE RESHENIE.

)

 Zarówno propolis jak i łopian od dawna znane są ze swych leczniczych właściwości. Bardzo dobrze działają też na włosy. Wzmacniają je i zapobiegają wypadaniu. Zobaczmy, co pisze na ten temat producent balsamu:

   
A oto skład Balsamu na Łopianowym Propolisie:


Widać tutaj, że większość składu tego kosmetyku stanowią substancje naturalne jak ekstrakty ziołowe, olejki, woski i, oczywiście, propolis. Nie znajdziemy tu natomiast parabenów, SLS czy substancji ropopochodnych. 

Moja opinia: używam tego balsamu około trzech tygodni prawie codziennie. Balsam jest dosyć gęsty o kremowej konsystencji. Bardzo ładnie pachnie. Określiłabym ten zapach jako kwiatowo - miodowy. Włosy po jego zastosowaniu są błyszczące, łatwo się rozczesują i nie elektryzują się. Są miękkie, puszyste i dość dobrze nawilżone. Trudno mi powiedzieć czy zmniejsza wypadanie włosów. Myślę, że trzeba używać go znacznie dłużej żeby zauważyć taki efekt. Z balsamu jestem zadowolona, uważam, że warto go kupić. Ma on jeszcze jeden plus. Butelka zawiera aż 600 ml balsamu, a kosztuje tylko 18,50 zł. 

sobota, 7 lipca 2012

Moje najnowsze zakupy.



          Zrobiłam niewielkie zakupy w stacjonarnym sklepie zielarsko - kosmetycznym. Oto one:



  1. Spirulina - jeden z glonów morskich, sproszkowany. Zamierzam robić z niej maseczki do twarzy. Podobno daje bardzo dobre rezultaty. Muszę to sprawdzić na własnej skórze.
  2. AVA Laboratorium. Krem na Dzień Rewitalizujący. Certyfikowany Kosmetyk Naturalny. Kupiłam go wcale nie dlatego, że nie mam kremu do twarzy na dzień. Mam. Kupiłam go ze względu na wyjątkowo atrakcyjną cenę. W sklepach internetowych widziałam ten sam krem w cenach 40 - 42 zł. Do tego doszłyby jeszcze koszty przesyłki. Tymczasem ja ten krem kupiłam za jedyne...27,80 zł. Przyznacie chyba, że trudno było nie skorzystać z takiej okazji.
  3. Olej rycynowy. Kupiłam go mając nadzieję, że uda mi się zmobilizować do oczyszczania twarzy metodą OCM. Jeśli nie, to olej zużyję do pielęgnacji rzęs i brwi. Na wszelki wypadek kupiłam najmniejszą buteleczkę jaką mieli w sklepie czyli 30 ml.
Przy okazji ciekawostka. Pan, który obsługiwał mnie w tym sklepie powiedział, że bardzo dobrze sprzedają im się kosmetyki firmy AVA Laboratorium i że klientki kupują coraz mniej kosmetyków chemicznych. Doszło do tego, że produktów niektórych znanych marek (nie będę wymieniać ich nazw) wcale już nie sprowadzają. Dla mnie to bardzo przyjemna wiadomość. Miło słyszeć, że ludzie kupują kosmetyki świadomie i że coraz mniej osób pozwala truć się chemią.



środa, 4 lipca 2012

ARGILE PROVENCE Olej Monoi z Tahiti



               Zachęcona wieloma pozytywnymi recenzjami kupiłam Olej Monoi. W recenzjach czytałam o przepięknym zapachu tego oleju więc kusił mnie bardzo. Jest wielu producentów tego kosmetyku, mój wybór padł na Olej Monoi ARGILE PROVENCE.




MONOI  to tradycyjny olej pochodzący z rejonów wyspy Tahiti. Jest od wieków produkowany przez mieszkańców Polinezji według prastarej receptury. Stanowi on połączenie dwóch naturalnych składników. Podstawowym składnikiem jest olej kokosowy tłoczony na zimno z kopry. Drugi składnik to ekstrakt z kwiatów gardenii tahitańskiej zwanej Tiare. Są to kwiaty o pięknym, egzotycznym zapachu.




 Olej MONOI   jest maceratem kwiatów gardenii tahitańskiej w oleju kokosowym. Kwiaty do tego celu zbierane są ręcznie wczesnym rankiem, kiedy jeszcze nie są w pełni rozwinięte. Macerowane są przez 15 dni, a na każdy litr oleju przypada 15 kwiatów. Podczas procesu maceracji  aktywne i zapachowe substancje przechodzą z kwiatów do oleju i w ten sposób powstaje MONOI.
Olej MONOI  towarzyszy mieszkańcom Polinezji przez całe życie. Matki nacierają nim skórę niemowląt i starszych dzieci dla ochrony przed słońcem, wiatrem czy chłodem. Przez dorosłych jest wykorzystywany do pielęgnacji skóry i włosów, a także do masaży. Pielęgnacyjne właściwości tego oleju zostały potwierdzone również przez współczesne badania. Są to właściwości nawilżające, wygładzające i zmiękczające skórę. Działa on również przeciwzapalnie, łagodzi i goi drobne uszkodzenia skóry oraz ukąszenia owadów. Ze względu na własności antyseptyczne i przeciwgrzybicze stosowany jest w pielęgnacji cery tłustej i trądzikowej. Regeneruje włosy suche i rozdwajające się na końcach. Pomaga zwalczyć łupież oraz likwiduje swędzenie skory głowy.

Opakowanie Oleju Monoi ARGILE PROVENCE stanowi szklana butelka o pojemności 150 ml zaopatrzona w atomizer. Cechą charakterystyczną oleju kokosowego jest jego stan skupienia. Otóż w temperaturze niższej niż 25 st.C ma on postać stałej masy tłuszczowej. W temperaturze wyższej jest ciekły. Gdy otrzymałam przesyłkę zawierającą ten olej miał on postać stałą. Trudno więc było używać go mając do dyspozycji butelkę z atomizerem. Postanowiłam stopić olej i robiłam to trzymając butelkę pod kranem z ciepłą wodą. Gdy olej rozpuścił się moim oczom ukazał się taki widok:




W butelce, poza olejem, było coś jeszcze. Oczywiście z ciekawości wyciągnęłam to "coś" na zewnątrz. Był to zmacerowany kwiatuszek tiare. Oto porównanie świeżego kwiatka z tym wyjętym z butelki:




Producent oleju wkłada do butelek  po jednym takim kwiatuszku. To taka sympatyczna ciekawostka. 

Olej Monoi ARGILE PROVENCE jest kosmetykiem naturalnym. Jego skład wygląda tak:




Jest również produktem oryginalnym. Świadczy o tym certyfikat:




Jest to certyfikat  "Monoi de Tahiti Appellation D`Origine" ustanowiony dekretem francuskim  No 92 - 340 z kwietnia 1992 roku. Potwierdza on autentyczność i jakość oleju zgodną z oryginalną recepturą produkcji. 

Moja opinia: gdy rozpakowałam przesyłkę natychmiast wyjęłam i powąchałam olej. Musiałam przecież poznać wreszcie ten słynny zapach! Muszę przyznać, że z początku zapach mnie rozczarował. Wydał mi się taki jakiś mdły i słodki. Niby nie był brzydki, ale taki jakiś bez wyrazu.  Nie tego się spodziewałam. Oczywiście nie zamierzałam z tego powodu rezygnować z jego używania. Olej służy mi jako balsam do ciała. Po kilku dniach stosowania doszłam do wniosku, że zapach oleju jednak mi się podoba. Być może mój nos po prostu się przyzwyczaił, a może olej rozprowadzony po świeżo umytej skórze pachnie nieco inaczej. W każdym razie podoba mi się.
Olej Monoi dobrze sprawdza się na mojej suchej skórze. Nawilża ją i natłuszcza pozostawiając na powierzchni delikatny film. Po aplikacji oleju skóra pozostaje miękka i delikatna, a lekki zapach odczuwam jeszcze przez kilka godzin. 
Olej Monoi  można również stosować w pielęgnacji włosów. Ja tego jeszcze nie próbowałam, nie mam więc zdania na ten temat.  
Podsumowując muszę powiedzieć, że spodobał mi się ten kosmetyk. Uważam, że warto go kupić i ja z pewnością jeszcze nie raz go kupię.


 

niedziela, 1 lipca 2012

Projekt DENKO - zużycia czerwcowe.



     Już po raz trzeci prezentuję swoje miesięczne zużycia kosmetyków. W czerwcu kilka naturalnych kosmetyków osiągnęło denko. Oto one:


Od pewnego czasu staram się ograniczać ilość kupowanych kosmetyków, więc i moje denka nie są przesadnie obfite. W czerwcu udało mi się wykończyć:

  1. CHARME D`ORIENT Masło Karite - Argan o Zapachu Jaśminowym. Używałam do ciała. Moim zdaniem jest to dobry kosmetyk. Czy kupię ponownie? Pewnie kiedyś tak. Aktualnie najbardziej odpowiadają mi masła do ciała własnej produkcji. Pozostał po nim ładny słoiczek, który przyda się do moich masełek.
  2. ALEPIA Deo Spray Ałunowy - dobry, naturalny dezodorant. Mimo to raczej nie kupię go ponownie. Wolę jednak ałun w krysztale.
  3. ARGILE PROVENCE Organiczna Woda Kwiatowa z Lawendy BIO czyli po prostu hydrolat lawendowy. Bardzo dobrze spisywał się w charakterze toniku. Z pewnością kupię ponownie.
  4. PUR ALOE Krem do Twarzy z 35% Aloe Vera BIO. Bardzo dobry kremik. Nadaje się na noc i na dzień. Ja używałam go tylko na dzień. Spełniał moje oczekiwania i polubiłam go. Z pewnością jeszcze kiedyś go kupię. Teraz na wypróbowanie czeka kilka innych kremów.
  5. KEA KARITE Mydło do suchej skóry z ogórkiem. Jest faktycznie dobre do suchej skóry. Jego główne składniki to masło karite i olej kokosowy. Z pewnością jeszcze je kupię.
  6. Mydło Krymskie Naturalne z Rumianku Lekarskiego i Kocanki - Relaksujące. Interesujące mydełko o przyjemnym zapachu. Dobrze oczyszcza skórę. Z pewnością od czasu do czasu kupię to mydełko lub jakieś inne krymskie.
Na te sześć kosmetyków wydałam łącznie 263 zł. Czy to dużo? Jest to kwestia indywidualnego uznania. Myślę, że sporo, ale jeszcze nie przesadnie dużo, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę  raczej wysoką wydajność tych kosmetyków.
Zaczął się lipiec i mam już pewne wstępne plany denkowe na ten miesiąc. Czy uda się je zrealizować? Okaże się na początku sierpnia.

 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...