Bardzo lubię kosmetyki SYLVECO. Co prawda wypróbowałam dotychczas tylko kilka spośród nich ale na żadnym się nie zawiodłam. Czasem myślałam, że mając w swojej ofercie sporo kosmetyków do pielęgnacji twarzy (kremy, tonik, micel, żele myjące), Sylveco mogłoby pokusić się o wyprodukowanie również peelingu do twarzy. No i proszę, mówisz i masz! W ubiegłym roku na rynku pojawił się nie jeden ale dwa peelingi do twarzy tej marki. Od razu zaświeciły mi się do nich oczy ale zdołałam zachować zdrowy rozsądek i nie kupiłam ich natychmiast. Musiałam chociaż częściowo zużyć moje peelingowe zasoby. Dopiero wiosną tego roku kupiłam jeden z nich, a mianowicie Oczyszczający peeling do twarzy.
Producent tak opisuje kosmetyk: "Hypoalergiczny, kremowy peeling z korundem przeznaczony do oczyszczania skóry ze skłonnością do przetłuszczania, z rozszerzonymi porami. Drobinki ścierające są mocne i doskonale złuszczają martwy naskórek. Peeling zawiera ekstrakt ze skrzypu polnego o działaniu normalizującym pracę gruczołów łojowych, łagodzącym podrażnienia i przyspieszającym regenerację. Stosowany systematycznie dotlenia skórę, poprawia jej ogólny stan, zmniejsza pory i reguluje wydzielanie sebum."
Peeling otrzymujemy zapakowany w kartonik, w którym znajdziemy plastikowy słoiczek z metalową zakrętką, a w nim 75 ml kosmetyku. Jak to zwykle u SYLVECO bywa ścianki kartonika pokryte są informacjami na temat produktu. Jest tam również, co oczywiste, skład peelingu:
Po otwarciu słoiczka naszym oczom ukazuje się substancja wyglądająca jak krem. Leciutki, gładziutki kremik bez żadnych drobinek wskazujących na to, iż jest to peeling. Ale to tylko pozory. Wystarczy odrobinę tego kremu rozetrzeć między palcami żeby poczuć maleńkie, delikatne ziarenka. Jednak gdy masujemy nim twarz okazuje się, że ten lekki, delikatny kremik to porządny zdzierak. Tak działa zawarty w nim korund. Mimo to peeling nie rysuje skóry i nie podrażnia. Pozostawia ją czystą, gładką i jedwabistą w dotyku.
Po minucie lub dwóch masażu twarz jest oczyszczona ale nie zawsze od razu zmywam peeling. Zawiera on ekstrakt ze skrzypu, a skrzyp jest cenną pod względem kosmetycznym rośliną. Wspaniale działa na skórę (na włosy i paznokcie też). Chcę więc czasem, żeby skóra mogła dłużej chłonąć dobrodziejstwa skrzypu i wchodzę do wanny nie zmywając peelingu. Robię to dopiero po kąpieli. W ten sposób skóra otrzymuje coś w rodzaju skrzypowej maseczki.
Ciekawy jest zapach tego peelingu. Gdy po raz pierwszy go powąchałam, wyczułam zapach ziołowy ale poprzez te zioła przebijała jeszcze inna woń. Dobrze mi znana ale z niczym nie mogłam jej skojarzyć. Dopiero po pewnym czasie przyszło olśnienie. To przecież zapach chrzanu! Oczywiście nie ostry, a łagodny i delikatny ale jednak zapach chrzanu. Nie mogłam skojarzyć gdyż nie spodziewałam się takiego zapachu w kosmetyku. Gdybym wąchała podobnie pachnącą potrawę, rozpoznałabym ten chrzan natychmiast. W sumie zapach do najpiękniejszych może nie należy ale jest dosyć przyjemny i nie przeszkadza mi.
Na uwagę zasługuje też fakt, że peeling jest bardzo wydajny. Wystarczy naprawdę niewielka ilość do wymasowania twarzy. Kupiłam go w końcu kwietnia, używam 1-2 razy w tygodniu i niewiele go ubyło. Te 75 ml starczy na długo.
Z peelingu jestem zadowolona i pewnie za jakiś czas wypróbuję tę drugą wersję czyli peeling wygładzający. Pomyślałam też, że skoro mamy już od Sylveco dwa peelingi do twarzy, to jakiś do ciała też by się przydał. I masełkiem do ciała też bym nie pogardziła. Najwyraźniej apetyt rośnie w miarę jedzenia :)
Mam drugi peeling z tej serii, ten żółty i trochę przeszkadza mi ta tłusta warstewka, którą zostawia na twarzy..
OdpowiedzUsuńNo właśnie też czytałam na blogach, że zostawia on taką tłustą warstewkę. Też nie przepadam za czymś takim na twarzy.
UsuńMam ten peeling. Bardzo dobry. Gdybym jeszcze była bardziej systematyczna w peelingowaniu.
OdpowiedzUsuńTo musisz trochę popracować nad swoją systematycznością :) Warto, przynajmniej jesli idzie o peelingowanie :)
UsuńBardzo lubię ten peeling. Wersja żółta była dla mnie za tłusta, musiałam po nim myć twarz, bo była zbyt naolejona.
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego wybrałam w pierwszej kolejności wersję zieloną :)
UsuńNa kosmetyki tej marki czaję się już od bardzo dawna, ale jakoś nigdy nie jest mi z nimi "po drodze"... Chętnie wypróbowałabym właśnie ten peeling i krem brzozowy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ania z bloga napiszę nam życie! :) Klik.
Jasne, że wypróbuj, warto :)
UsuńOglądając zdjęcia zastanowiłam się od razu czy aby coś Ci się nie pomyliło bo bardzo przypomina krem. Stosowanie go musi być prawdziwą przyjemnością.
OdpowiedzUsuńZ wyglądu do złudzenia przypomina krem :)
Usuńbardzo lubię kremy z sylveco i muszę się kiedyś skusić na ten peeling :)
OdpowiedzUsuńJa również polubiłam Sylveco i zamierzam wypróbować jeszcze parę ich produktów :)
UsuńJeden z moich ulubieńców.
OdpowiedzUsuńMiałam i byłam z niego zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńJa od kilku miesięcy przy każdych zakupach wkładam ten peeling do koszyka, po czym finalizując zamówienie wyjmuję. Mam problemy z cerą i związany z tym dylemat - który z peelingów Sylveco wybrać :) W końcu muszę jednak podjąć decyzję i chyba będzie to właśnie peeling oczyszczający :)
OdpowiedzUsuńMam ten peeling. Uzywam go nie tylko do peelingowania twarzy (jest rewelacyjny, a mam delikatną i alergiczną skórę), ale również peelinguję nim łokcie i kolana, a nawet mieszam go z szamponem i robię peeling skóry głowy. Jest świetny i bardzo wydajny.
OdpowiedzUsuńWcześniej miałam krosty trądzikowe na policzkach, ale ten peeling raz w tyg i żel tymiankowy = mogę wreszcie chodzić bez pudru do warzywniaka pod domem :)
Nie znam peelingu tej marki, za to znam i często kupuję ich kremy - są rewelacyjne :)
OdpowiedzUsuńKusił mnie bardzo długo... lecz delikatne peelingi się u mnie nie sprawdzają. :)
OdpowiedzUsuńNie miałam tego peelingu :_
OdpowiedzUsuńA ja wciąż się zastanawiam, który peeling Sylveco wybrać :) Na razie bardziej jestem przekonana do tego :)
OdpowiedzUsuńMarkę znam,tego produktu nie miałam okazji używać,chociaż zastanawiam się nad nim;)
OdpowiedzUsuńnie miałam tych peelingów, ale to pewnie kwestia czasu
OdpowiedzUsuńMam :) używam :) i końca nie widać a stosuję 2-3 razy w tygodniu :)
OdpowiedzUsuń