Chwaliłam się już nagrodą którą wygrałam w rozdaniu u Łucji z Agulkowego Pola. Wśród innych wspaniałych kosmetyków znalazło się tam maleńkie, śliczne, metalowe pudełeczko zawierające Organiczny balsam do ust od Figs & Rouge.
Ucieszyłam się z tego balsamu gdyż nigdy jeszcze nie używałam żadnego produktu tej marki. Widywałam je w sklepach internetowych i na innych blogach kosmetycznych, ale sama nigdy ich nie kupowałam. Zwróciłam natomiast uwagę na urodę ich opakowań. Szata graficzna tych malutkich pudełeczek kojarzy mi się z estetyką przełomu XIX i XX wieku i bardzo mi się podoba. Lubię takie staroświeckie, lub stylizowane na staroświeckie, drobiazgi.
Figs & Rouge to brytyjska firma specjalizująca się w produkcji organicznych kosmetyków do pielęgnacji ust. Wydawać by się mogło, że skład balsamów do ust nie jest zbyt ważny gdyż nakładamy je na tak małą powierzchnię jaką są nasze usta. Prawda jednak wygląda inaczej. Kosmetyki nakładane na usta są przecież przez nas zjadane, zlizywane. Podobno przeciętna kobieta zjada w ciągu całego życia około 7 kg balsamów, pomadek, błyszczyków do ust, a wraz z nimi mnóstwo chemikaliów. Dlatego ważne jest aby kosmetyki do ust miały skład jak najbardziej przyjazny naszemu zdrowiu. Skład mojego balsamu wygląda tak:
Firma Figs & Rouge stosuje w swojej produkcji tylko naturalne i jadalne składniki. W jej balsamach nie znajdziemy pochodnych ropy naftowej i parabenów ani innych substancji syntetycznych. Nie testuje również kosmetyków na zwierzętach. Wysoka jakość balsamów Figs & Rouge gwarantowana jest przez brytyjski certyfikat Soil Association, jednej z najbardziej restrykcyjnych organizacji certyfikacyjnych na świecie.
Jaka jest moja opinia? Bardzo pozytywna. Balsam ma konsystencję stałego, ale miękkiego tłuszczu i dlatego łatwo się go nabiera palcem i nakłada na usta. W nazwie ma wiśnię i wanilię (Cherry&Vainilla), ale ja nie czuję tu ani wiśni, ani wanilii. Wyczuwalny natomiast jest aromat miętowy. Nic dziwnego, wszak w składzie znajdujemy Mentha Piperita Leaf Oil. Lubię miętę i ten aromat mi nie przeszkadza.
Mam denerwujący zwyczaj oblizywania ust na wietrze i, jak dotąd, nie udało mi się tego zwyczaju pozbyć. W efekcie moje usta są często spierzchnięte, co nie wygląda pięknie i też jest irytujące i trudne do zlikwidowania. Tymczasem balsam Figs & Rouge poradził sobie z tym problemem w ciągu kilku dni niezbyt regularnego stosowania. Świetnie nawilża i natłuszcza delikatny naskórek ust. Nareszcie moje usta są gładkie i miękkie. Nic więc dziwnego, że jestem tym balsamem i jego działaniem zachwycona. Chyba nigdy nie miałam lepszego. Gdy zużyję to opakowanie zamierzam kupić następne. Pewnie dla odmiany wybiorę inny wariant zapachowy. Będę chciała stopniowo poznać wszystkie balsamy tego producenta.
Ja go uwielbiam!
OdpowiedzUsuńwww.beauty-fresh.blogspot.com
Zasługuje na to by go uwielbiać :)
Usuńno to... smacznego;) ja wolę inne "nośniki" produktów do ust, grzebanie paluchem mi się nie podoba:)
OdpowiedzUsuńja mam masełko różane i przy obecnej pogodzie sprawdza się po prostu rewelacyjnie!
OdpowiedzUsuńTeż mam ochotę na różane i pewnie je kiedyś kupię :)
UsuńBardzo ładne maleństwo do kobiecej kosmetyczki :) Mnie tam nie przeszkadza, że trzeba palców używać do aplikacji. Jeszcze raz gratuluję :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Mnie też nie przeszkadza aplikacja palcami, które przecież myjemy wiele razy dziennie.
UsuńFajny ten balsam. Opakowanie ciekawe i działanie też warte poznania. Mała rzecz, a cieszy.
OdpowiedzUsuńfajny gadżet do torebki i do tego tak bardzo przydatny
OdpowiedzUsuńMi również podobają się takie opakowania stylizowane na staroświeckie:) Muszę się kiedyś skusić na taki balsam. Będę używała go w domu, a tradycyjne nosiła w torebce;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przypadł Tobie do gustu :)
OdpowiedzUsuńSuper opakowanie
OdpowiedzUsuń