środa, 2 października 2013
O mydełku, które przyjechalo do mnie z Grecji
Właściwie to nie tyle przyjechało, co zostało przywiezione. Przywiozła je dla mnie moja wnusia, która część swoich wakacji spędziła na zwiedzaniu pięknej Hellady.
Mydełko bardzo ładnie opakowano. Kostka zawinięta była we wzorzysty papier z przeważającymi motywami greckimi, całość utrzymano w stonowanych kolorach. Poza tym mydełko przepasane było wstążeczką w kolorze czerwonego wina i miało naklejoną niewielką, białą etykietkę ze złotymi napisami. Napis informuje nas, że jest to mydło z tradycyjnej, czystej, greckiej oliwy z oliwek.
Po wyjęciu z opakowania moim oczom ukazała się kostka mydła w kolorze zielonym, zbliżonym do barwy zielonych oliwek.
Kostka jest zupełnie prosta, nie ma na niej żadnych wzorów ani napisów. Nie jest też perfumowana. Jej zapach nazwałabym mieszanką zapachu zwykłego mydła i zielonych oliwek.
Jaki jest skład mydełka? Nie mam zielonego pojęcia. Wyobraźcie sobie, że na opakowaniu nie ma żadnych informacji oprócz tych, które można przeczytać na małej, białej etykietce. Nie ma nazwy producenta ani składu. O tym, że kostka waży 100 g wiem stąd, że po prostu zważyłam ją na kuchennej wadze. Grecja jest członkiem Unii Europejskiej, a więc producent tego mydła powinien wiedzieć jakie informacje obowiązany jest umieścić na jednostkowym opakowaniu swojego produktu. Jednak tego nie robi.
Jakie w użyciu jest to greckie mydełko? Całkiem przyjemne. Wytwarza pianę konsystencją bardzo zbliżoną do kremowych pian wytwarzanych przez mydła naturalne. Myślę więc, że producent zbyt dużo chemii do niego nie wpakował. Dla mnie ważne jest również to, że mydło nie wysusza skóry. Myję nim całe ciało i twarz, a po umyciu twarzy nie mam wrażenia ściągniętej skóry.
W sumie z mydełka jestem zadowolona, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, od kogo je dostałam. Drobny upominek, a sprawił mi dużo radości. Miło jest wiedzieć, że ktoś bliski myśli o tym, żeby sprawić nam przyjemność.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Też kiedyś przywiozłam z Grecji wszystkim te cudne mydełka! Znowu bym tam po nie pojechała (i nie tylko po nie!) ;-)))
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie mydełka:))
OdpowiedzUsuńI ja kilka lat temu przywiozłam trochę mydełek :)
OdpowiedzUsuńPrezent trafiony, jak widzę :)
dziwne, że nie ma żadnych informacji na opakowaniu....dobrze że się spisuje!
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie mydełka :)
OdpowiedzUsuńsuper prezent, nie dziwię się, że sprawił Ci tyle radości :)
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam mydełka, ale jeszcze nie udało mi się zdobyć takiego egzotycznego :)
OdpowiedzUsuńCiekawie sie zapowiada:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTakie prezenty potrafią sprawić mnóstwo radości.
OdpowiedzUsuń