niedziela, 20 maja 2012

NIEUDANY ZAKUP... czyli skutki nieczytania etykiet kosmetyków.



        Na początku roku pisałam tutaj, o tym, że należy dokładnie czytać etykiety kosmetyków, a zwłaszcza ich składy. Każdemu jednak może zdarzyć się kosmetyczna wpadka i mnie właśnie się zdarzyła. Ale po kolei.
Będąc wczoraj na zakupach zauważyłam, że w pobliżu mojego miejsca zamieszkania został otwarty nowy sklep. Z szyldów wynikało, ze jest to sklep zielarski ale sprzedający również zdrową żywność, naturalne kosmetyki i środki czystości. Nie byłabym sobą gdybym tam nie weszła. No i weszłam. Za ladą stała sympatyczna, młoda kobieta. Nie było innych klientów więc zaczęłyśmy rozmawiać, głównie na temat naturalnych kosmetyków. Przy okazji oglądałam kosmetyki na półkach. Zauważyłam, że jest tam, między innymi, masło kakaowe, o takie:


Czytałam niedawno na innych blogach poświęconych kosmetykom naturalnym, że masło kakaowe jest świetnym kosmetykiem więc je kupiłam. W ferworze rozmowy i oglądania produktów nie przeczytałam etykiety. I to się zemściło.

Po powrocie do domu zaczęłam dokładnie oglądać słoiczek z zakupionym produktem. Na odwrotnej stronie słoiczka naklejona była etykietka w języku polskim, a spod niej wyzierał fragment tekstu anglojęzycznego.


Z polskojęzycznej etykietki dowiedziałam się, że zakupiony przeze mnie kosmetyk nie jest czystym masłem kakaowym tylko mieszanką tego masła z lanoliną. Nie byłam tym specjalnie zachwycona. Co prawda lanolina jest substancją naturalną ale pochodzenia zwierzęcego, a ja staram się kupować kosmetyki o składzie wyłącznie roślinnym. No ale mówi się trudno. Skoro już je kupiłam, to zużyję.

Dzisiaj po porannym prysznicu posmarowałam ciało tym masłem. Jest przyjemne w użyciu. Pachnie tak, że chciałoby się je zjeść. Lekko rozprowadza się po skórze i dobrze się wchłania. Skóra jest po nim gładka i przyjemna w dotyku. Wydawałoby się, że jest to całkiem dobry kosmetyk. Niestety, tak nie jest.

Cały czas intrygowało mnie to, co jest ukryte pod polskojęzyczną etykietką. Może prawdziwy skład INCI?  Postanowiłam, że spróbuję ją odkleić. I udało się! Etykietka zeszła idealnie.



A co się kryło pod etykietką?  Zobaczmy:




Widać, że na pierwszym miejscu składu INGREDIENTS jest Paraffinum Liquidum, znane pod nazwami "parafina" czy "olej mineralny".  Oto co na temat parafiny pisze dr Różański:

" Mineral oil, Petrolatum, Paraffin Oil, Paraffinum liquidum (Olej mineralny, parafina, olej parafinowy) ==== Produkty destylacji ropy naftowej.Nie wchłaniają się z jelit i skóry. Zatykają pory, absorbują kurz i bakterie. Hamują wymianę gazową i metaboliczną w skórze. Uniemożliwiają swobodne wypływanie łoju na powierzchnię skóry. Stwarzają beztlenowe warunki w skórze sprzyjające rozwojowi bakterii beztlenowych wywołujących trądzik. Inicjują tworzenie zaskórników, utrudnia regenerację skóry. Przyśpieszają procesy starzenia. Powodują kumulację toksycznych metabolitów w skórze. Są powszechnie stosowane przy produkcji kosmetyków, bowiem są tanie i łatwo dostępne. Parafiny rozpuszczają większość składników kosmetycznych, stanowią też typowy wypełniacz zwiększający objętość kosmetyku w opakowaniu. Nawet najcudowniejsze składniki rozpuszczone w parafinach nie przenikają do skóry pozostając na jej powierzchni."

Są też opinie, że parafina jest całkowicie nieszkodliwa i bezpieczna. Jednak klient powinien mieć możliwość przeczytania składu i zdecydowania czy chce kupić kosmetyk z parafiną czy też nie. W tym przypadku skład zamaskowany był etykietką z polskim tekstem i przeczytanie składu przed zakupem kosmetyku było niemożliwe.
Do kogo należy mieć o to pretensję? Myślę, że do sklepu, którego adres internetowy widnieje na polskiej etykiecie. Wszak producent podał na opakowaniu skład kosmetyku. Jednak producent też nie jest tu wzorem prawdomówności. Na słoiczku znalazłam jeszcze taką informację:


Nie znam dobrze języka angielskiego, ale wiem, że stwierdzenie: "No animal ingredients" oznacza, że produkt nie zawiera składników pochodzenia zwierzęcego. W tym przypadku nie jest to prawdą. Przecież jednym ze składników jest lanolina, substancja pochodzenia zwierzęcego, a inny składnik, Beeswax, to nic innego jak wosk pszczeli. Jak więc można twierdzić, ze produkt nie zawiera substancji odzwierzęcych? Najwyraźniej producent doskonale zdaje sobie sprawę, że większości ludzi nie chce się czytać i analizować składów kosmetyków i pozwala sobie na pisanie takich kłamstw. Pewnie liczono na to, że kosmetyk kupią także weganie.

Podsumowanie: nie jest to kosmetyk naturalny i z pewnością nie będę go używać. Oszukiwanie klienta poprzez zamaskowanie składu produktu przez polskiego dystrybutora i umieszczenie przez producenta  nieprawdziwej informacji o braku składników odzwierzęcych - żenujące i oburzające. I z pewnością zniechęcające do tych produktów na przyszłość. Jedyny pożytek z tej historii to jeszcze jedna nauczka, żeby nie kupować niczego bez dokładnego przeczytania składu. I tego trzeba się trzymać.

12 komentarzy:

  1. Współczuję nieudanego zakupu. Kupiłam masło kakaowe nierafinowane. Postaram się pokazać co z niego zrobiła. Zajrzyj do mnie za kilka dni.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z pewnością zajrzę, zaglądam systematycznie. A co do nieudanego zakupu to i tak dobrze, ze kupiłam taki mały słoiczek. Były też znacznie większe, a więc i droższe.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja bym do nich napisała porządną 'wiązankę' :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz rację Sandro, że na każdym kroku chce się oszukać klienta. Dobrze, że kupiłaś tylko małe opakowanie, chociaż i tak szkoda pieniędzy. Przy naturalnym kosmetyku produkt ten nie stał.

    OdpowiedzUsuń
  5. to nie fair ze strony sklepu, że próbują zamaskować parafinę w składzie, ale dzięki twojemu wpisowi wiadomo przynajmniej na jaki sklep uważać.

    OdpowiedzUsuń
  6. No niestety, liczą na to, że ludzie zazwyczaj nie umieją/nie interesują się składami. Niefajna sytuacja.

    OdpowiedzUsuń
  7. nie umieją rozszyfrować składów*

    OdpowiedzUsuń
  8. No i napisałam o moim maśle kakaowym. Moje inci: Theoborma Cacao Seed Butter, Prunus Armeniaca Kernel Oil. I nic więcej. Pachnie cudownie.

    OdpowiedzUsuń
  9. dobra rada z tym czytaniem składu kosmetyków przed zakupem!

    OdpowiedzUsuń
  10. prawdziwe masło kakaowe jest twarde jak skała hehe. No może z tą skałą przesadziłam:P każdy z nas czasem da się nabrać niestety. :/

    OdpowiedzUsuń
  11. ogólnie ta firma ma słabe kosmetyki

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...