Poznałam już kilka marek włoskich kosmetyków naturalnych i na żadnym z tych produktów się nie zawiodłam. Dzisiaj napiszę o drugim już kosmetyku marki ITALCHILE. Pierwszym był peeling do twarzy, o którym pisałam tutaj, a teraz przyszła pora na Krem Ultraodżywczy Cicabaume.
Krem kupiłam w poprzednim sklepie Ecosme podczas jego likwidacji. Skusił mnie opis tego kosmetyku:
"Niezwykłe połączenie dwóch substancji czynnych: nagietka oraz olejku z dzikiej róży. Prawdziwy koncentrat naturalnych substancji aktywnych. Synergiczne działanie wyciągu z organicznych kwiatów nagietka (50%), organicznego olejku z dzikiej róży (27%) i witaminy E, doskonałe dla skóry wrażliwej i podrażnionej. Jego natychmiastowe działanie kojące i regenerujące dopełniają właściwości lecznicze preparatu. Mikstura składająca się z olejków eterycznych oraz ekstraktów porostów i grejpfruta sprzyja stymulowaniu i oczyszczaniu skóry. Skóra natychmiast staje się odżywiona, elastyczna i promienna. Niezastąpiony krem dla całej rodziny. Bardzo przydatny w podróży. 98,60% składników roślinnych pochodzenia organicznego."
Krem zamknięto w małym, plastikowym słoiczku o pojemności 30 ml. Ma barwę kremową. Natomiast jeśli idzie o zapach, to nie bardzo wiem jak określić go słowami. Wyczuwam typowo olejową woń z dodatkiem ziołowo - kwiatowej świeżości. Zapach nie jest intensywny i krótko utrzymuje się na skórze.
Używam tego kremu wyłącznie na noc. Jest bardzo tłusty i ciężki ale również bardzo odżywczy. Trochę przeszkadzała mi ta tłustość kremu i dlatego dodaję do niego niewielką ilość żelu regenerującego Santaverde (klik). Dzięki temu kremik staje się odrobinę lżejszy. Po aplikacji takiej mieszanki skóra następnego ranka jest świetnie odżywiona i nawilżona. Myślę, że do tego celu równie dobrze by się nadał kwas hialuronowy w żelu. Wersji z kwasem hialuronowym nie przetestowałam gdyż akurat nie mam takowego na stanie.
Ciekawy jest skład tego kremu. Zobaczmy:
Skład kremu jest krótki co uważam za plus. Wszystkie składniki są mi znane gdyż spotkać je można w wielu innych kosmetykach. Wszystkie oprócz jednego. O ile pamięć mnie nie myli, to po raz pierwszy widzę składnik o nazwie Usnea Barbata Extract. Usnea Barbata po polsku nazywana jest brodaczką i jest zaliczana do grzybów. Rośnie na drzewach i w lasach. Jest zwisającą plechą bardzo wrażliwą na niewielkie nawet zanieczyszczenia powietrza. Wygląda tak:
Zdjęcie (klik)
Dlaczego brodaczka zasługuje na uwagę? Otóż okazało się, że ekstrakt z niej uzyskany zawiera tzw. kwas usninowy bardzo przydatny w kosmetyce. Wykazuje on właściwości antybakteryjne w stosunku do bakterii, które odpowiadają za nieprzyjemny zapach ciała, a jednocześnie nie niszczy naturalnej flory bakteryjnej skóry. Może więc mieć zastosowanie w dezodorantach i kosmetykach do higieny jamy ustnej. Ze względu na właściwości przeciwzapalne, antyoksydacyjne i przyspieszające gojenie, kwas usninowy ma zastosowanie w leczeniu chorób skórnych. Zapewne to miał na myśli producent pisząc o leczniczych właściwościach kremu Cicabaume. Ja, niestety, nie mogłam stwierdzić czy krem rzeczywiście te właściwości posiada gdyż aktualnie moja skóra na twarzy i na ciele nie wymaga żadnego leczenia.
Krem Cicabaume marki ITALCHILE jest bardzo ciekawym kosmetykiem i cieszę się, że mogłam go poznać. W istniejącym obecnie sklepie Ecosme są kosmetyki tej marki ale Cicabaume nie ma. Warto dodać, że kosmetyk ten posiada certyfikat Cosmebio, co potwierdza jego naturalność.
Ciekawa jestem, czy któraś z Was zna ten krem, a jeśli tak, to co o nim sądzicie?
Jego sklad namawia do zakupu:)
OdpowiedzUsuńTo prawda, skład jest krótki, naturalny i zachęcający :)
Usuńa w życiu.. nie znam cudaka:P Wynajdujesz czasem kompletnie nieznane mi marki - fajnie coś się znowu dowiedzieć, a ten ekstrakt mógłby się sprawdzić w dezodorantach:)
OdpowiedzUsuńSkład faktycznie krótki, jednak nie wiem czy bym chciała aż takiej tłustości...
:*
Ja na Twoim blogu też znajduję nieznane mi marki, zresztą nie tylko na Twoim :) Tych marek jest tyle, że żadna z nas chyba nigdy nie pozna wszystkich :)
UsuńFakt, krem jest bardzo tłusty i dlatego dodaję do niego żel Santavrde. Jednak fajnie odżywia skórę :)
w sumie masz rację, ale są blogi gdzie jak wchodzę to wszędzie to samo... a jednak jest kilka takich w tym Twój, czy Anuli, czy Naturalnej duszy i innych jeszcze, gdzie normalnie zawsze coś ciekawego wynajdziesz... Też może trochę dlatego, że te "głęboko" naturalne (nie polskie), są mniej po prostu powszechne i ogólnoomawiane;)
UsuńMuszę przyznać, że te mało znane u nas marki najbardziej mnie intrygują i kuszą, a przez takie podejście właściwie nie znam marek popularnych jak Lavera czy Logona i jeszcze paru innych. Oczywiście nie mam nic przeciw popularnym markom i też mnie w jakiś sposób kuszą ale te mniej znane kuszą bardziej :)
UsuńI ja nie znam marki. Kolejny raz potwierdza sie teza o prostych składach.
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Składy proste i naturalne są najlepsze.
UsuńStrasznie lubię italchile!
OdpowiedzUsuńTego tłuścioszka nie znam i nie mam, ale skład faktycznie ciekawy, szczególnie ten grzybek - zupełna dla mnie nowość :).
Dla mnie ten grzybek też jest nowością. Nigdy wcześniej nie widziałam go s kladzie żadnego kosmetyku :)
UsuńNie miałam, ale skład mi sie podoba :)
OdpowiedzUsuńMnie też skład zachwycił i dlatego go kupiłam :)
UsuńMoże być fajny! Szkoda, że nie jest dostępny.
OdpowiedzUsuńI jest fajny! Z reguły nie kupuję kremów tłustych ale ten mi się podoba. Z dostępnością, niestety, kiepsko. Trochę szukałam z ciekawości po sklepach internetowych i nie znalazłam.
UsuńTotalnie nieznana mi marka, szkoda, ze słabo dostępna.
OdpowiedzUsuńciekawy krem, włoskie marki to dla mnie nowość
OdpowiedzUsuńCiekawe informacje
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt godny uwagi. Podoba mi się ta recenzja
OdpowiedzUsuń