poniedziałek, 11 listopada 2013
Czy zostanę minimalistką?
Minimalizm - z tym pojęciem coraz częściej spotykam się na blogach i nie tylko na blogach. Temat ten zainteresował mnie na tyle, że gdy zobaczyłam w księgarni książkę Sztuka minimalizmu w życiu codziennym Dominique Loreau, kupiłam ją natychmiast...
...i, oczywiście, przeczytałam od deski do deski.
Książka jest bardzo ładnie i skromnie wydana. Biała okładka na której, oprócz tytułu i nazwiska autorki, znajduje się tylko rysunek dmuchawca. Podobnie skromne rysunki znajdują się na wielu stronach książki.
Minimalizm to styl życia będący sprzeciwem wobec masowej, często bezmyślnej konsumpcji. Zjawisko gromadzenia dóbr materialnych nie pozostaje bez wpływu na nasze życie, jest to, oczywiście, wpływ negatywny. Dominique Loreau pisze:
"Przyczyną naszego zmęczenia, ociężałości, braku werwy i zapału do działania jest często ten natłok - przedmiotów, obowiązków, zadań do wykonania, wszystkiego, co wyczerpuje nasze siły i pozbawia nas energii. Wszystkie proponowane "metody" uczą nas jedynie, jak zarządzać owym nadmiarem, zamiast po prostu pomóc nam się go... pozbyć!"
I właśnie to jest istotą minimalizmu. Nie powinniśmy jakoś radzić sobie z nadmiarem i chaosem, powinniśmy się go pozbyć. Dotyczy to przede wszystkim rzeczy ale nie tylko. Co, zdaniem autorki, zyskamy pozbywając się nadmiaru rzeczy? Zyskamy np. więcej wolnego czasu. Faktycznie, im mniej zagracone mieszkanie, tym łatwiej i szybciej je posprzątamy. Mniej zmartwień - fakt, nie musimy się martwić, czy podczas naszej nieobecności nie okradziono naszego bogato wyposażonego domu. Mniej rzeczy się psuje i wymaga naprawy czy konserwacji itp. Więcej energii - skoro mniej energii poświęcimy dbałości o nadmiar rzeczy, to więcej jej zostanie na bardziej przyjemne zajęcia. Pozbywszy się nadmiaru przedmiotów i nie gromadząc następnych oszczędzamy też pieniądze.
Zrobienie takich porządków w swoim domu i życiu wcale nie jest łatwym zadaniem i dlatego autorka udziela nam szczegółowych rad, które mogą pomóc zrealizować ten cel. Spis treści przybliży nam zawartość tej książki:
Czy to oznacza, że minimalizm jest propozycją życia w ubóstwie? Nic podobnego! Autorka podkreśla, że decydując się na posiadanie znacznie mniejszej ilości rzeczy, możemy zadbać o to, żeby były to przedmioty dobrej jakości, a te do najtańszych nie należą. Nie kupując rzeczy, bez których możemy bez problemu się obejść, możemy zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć np. na lepszą, a więc droższą, żywność czy na przyjemności, których dotychczas musieliśmy sobie odmawiać.
Dominique Loreau jest Francuzką mieszkającą od wielu lat w Japonii. W swoim życiu kieruje się filozofią Zen. Nie znam tej filozofii i pewnie nigdy nie poznam ale to, o czym pisze w swojej książce, przemawia do mnie. Z pewnością nigdy nie zostanę radykalną minimalistką ale sporo w kierunku minimalizmu mogę zrobić, a nawet już zaczęłam. I wiecie co? Muszę Wam powiedzieć, że jest to bardzo trudne. To nie jest tak, że jeśli uznam, że dana rzecz nie jest mi potrzebna to po prostu ją wyrzucam lub komuś oddaję. Okazuje się, że przywiązujemy się do posiadanych rzeczy często zupełnie niepotrzebnie i bezzasadnie. Potrzeba trochę czasu na przekonanie samego siebie, że pewnych rzeczy powinniśmy bez żalu się pozbyć. To po prostu jest proces, a nie szybka, jednorazowa akcja. Watpię na przykład, czy uda mi się pozbyć części książek. Może kiedyś, z czasem... Pozostają jeszcze kosmetyki. W tej dziedzinie też chyba wiele nie osiągnę. Odwykłam już od sytuacji kiedy miałam jeden szampon, jeden żel pod prysznic czy krem. Trochę większa ilość kosmetyków bardzo mi odpowiada i chyba się tego nie wyrzeknę. Sama Dominique Loreau podkreśla zresztą, że nic na siłę. Jeżeli nie potrafimy się rozstać z jakimiś rzeczami to należy je sobie zostawić. Ważne jednak jest to, żeby ustrzec się przed kupowaniem nowych, niepotrzebnych nam rzeczy.
Ciekawa jestem co Wy myślicie na temat minimalizmu? Czy, Waszym zdaniem, warto kierować się nim w swoim życiu?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
mi by się przydało takie minimalistyczne podejście do życia...niestety jestem straszna jeśli chodzi o wydawanie pieniędzy...w ogóle kasa się mnie nie trzyma...jeśli wyjdę za mąż to pensję będę oddawać mężowi...o tak;)
OdpowiedzUsuńOj, to już lepiej popracowć nad sobą i nauczyć się choć trochę dyscypliny finansowej niż oddawać pensję mężowi :):):)
UsuńIdea minimalizmu bardzo mi się podoba...ale w moim przypadku takie podejście jest chyba niemożliwe. Mam oczywiście świadomość tego, że te ogromne ilości kosmetyków w łazience nie są mi potrzebne - przecież nie używam jednocześnie kilku kremów, szamponów czy balsamów. Ale sprawia mi to przyjemność i mobilizuje do używania tych wszystkich smarowideł więc minimalizm kosmetyczny nie wchodzi w grę. Ale minimalizm związany z zakupami spożywczymi jak najbardziej wszedł mi w krew. Wolę częściej robić zakupy niż gromadzić w lodówce kilogramy wędlin i serów,których moja rodzina nie jest w stanie zjesć w krôtkim czasie. Na pewno jednorazowe wyjście do sklepu jest wygodniejsze i teoretycznie oszczędniejsze...ale tylko teoretycznie bo często kupujemy wtedy na zapas i w efekcie dużo rzeczy trafia później do śmietnika.
OdpowiedzUsuńKasia
Z kosmetykami mam podobnie jak Ty :) Jeśli idzie o zakupy spożywcze to też się z Tobą zgadzam. Natomiast jeśli idzie o ubrania to zawsze wolałam mieć mniej rzeczy ale w dobrym gatunku niż dużo modnego chłamu i zawsze unikałam tzw. krzyków mody.
UsuńJeśli chodzi o ciuchy to też nie szaleję. Szaleństwo dotyczy kosmetyków - nie prowadzę bloga bo nie mam na to niestety czasu ale czytam blogi kosmetyczne z wielkim zainteresowaniem. Niestety...Dlaczego niestety ? Dlatego, że znajduję opinie produktów, o których istnieniu nie miałabym zielonego pojęcia ( w tej kategorii króluje Twój blog :-)))). A skoro już o czymś poczytam to czemu nie wypróbować na sobie ? I tak oto moja łazienka powoli zaczyna przypominać magazyn :-))). A mój drugi maksymalizm to torebki. Odkąd poznałam dziewczynę, która szyje skórzane torby na zamówienie totalnie mi odbiło...siedzę, rysuję, poprawiam...ZAMAWIAM :-). A teraz jeszcze Józef Dziki...
UsuńKaśka
No proszę, nawet nie wiedziałam, że mój blog króluje w jakiejkolwiek kategorii :) I teraz nie wiem, czy mam się cieszyć z tego, że udaje mi się w jakimś stopniu propagować mniej popularne kosmetyki, czy wyrzucać sobie to, że narażam Cię na pokusy :)
UsuńA co do toreb Józefa Dzikiego, to też mi się podobają ale jeszcze żadnej z nich się nie dorobiłam :)
Ja uważam,że powinnaś się cieszyć :-). Nikogo do niczego nie zmuszasz tylko rzetelnie piszesz recenzje...nie możesz brać odpowiedzialności za mój brak silnej woli :-)))).
UsuńTorbę Dzikuskę już jedną mam, druga się szyje. W międzyczasie kupiłam już chyba pięć torebek od Beaty Olejnik a teraz zachorowałam na bagme by smola...A portfel chudnie w oczach :-(
Kaśka
Rzeczywiście jesteś "torebkomaniaczką" :):):)
UsuńBardzo chętnie bym ją przeczytała, lubię takie mądre poradniki a nie głupoty rodem jak zdobyć dziewczynę, jak być popularnym i bogatym ;-)
OdpowiedzUsuńTę książkę naprawdę warto przeczytać. Zagadnienia minimalizmu ledwo musnęłam w tym poście. Dzięki takiej książce można poznać tę tematykę bardziej wszechstronnie.
UsuńMam tą książkę i na pewno warto przeczytać;) Polecam też "Sztukę prostoty" tej samej autorki.
OdpowiedzUsuńWiem, że Dominique Loreau napisała "Sztukę prostoty" i kilka innych książek ale nie miałam jeszcze okazji ich przeczytać.
UsuńMam ochotę na tę książkę już od dawna, na pewno ją przeczytam w końcu :)
OdpowiedzUsuńOgraniczanie konsumpcjonizmu, niekoniecznie minimalizm za wszelką cenę, jest ważne.
Ostatnio zaczęłam porządki w garderobie i muszę przyznać, że z mniejszą ilością ubrań jest mi całkiem dobrze :)
Dobrze jest przeczytać tę książkę ale i bez tego można ograniczać nadmierny konsumpcjonizm. Ty właśnie to robisz z garderobą :)
UsuńMam tej autorki "Sztukę prostoty", "Sztukę umiaru" i "Sztukę planowania". O ile niektóre pomysły do mnie trafiają, to jej infantylny i pretensjonalny styl strasznie działa mi na nerwy :) O wiele bardziej cenię blogi na temat minimalizmu, a także jego mniej ekstremalnej wersji, czyli tzw. prostego życia (np. Small Notebook, Zen Habits, Rowdy Kittens).
OdpowiedzUsuńTeż bardzo chętnie czytam blogi poświęcone minimalizmowi :)
UsuńPoluję na tą książkę od jakiegoś czasu :)
OdpowiedzUsuńMoże wreszcie uda Ci się ją upolować :)
UsuńKsiążka pewnie warta przeczytania. Myślę, że dla każdego minimalizm znaczy coś innego. Ja staram się żyć dobrze.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Na jednym z blogów przeczytałam, że minimalizmów jest tyle, ile minimalistów. Każdy robi to w swoim własnym stylu i zgodnie z własnymi potrzebami.
UsuńMam tą pozycję i po jej przeczytaniu zabrałam się za porządkowanie szafy z ubraniami. Byłam w szoku ile mam ciuchów, których dawno nie nosiłam. Książka dała mi do myślenia :D
OdpowiedzUsuńOstatnio w moim życiu jest dużo minimalizmu. Przeprowadzam się z trzech pokojów na dwa i siłą rzeczy części klamotów, ubrań i pierdólek trzeba się było pozbyć. Bardzo mi to odpowiada, chociaż na przykład gromadzenia ciekawych książek ani myślę zaprzestać. Za to na pewno będę robić mniejsze zapasy kosmetyczne. (co z tego, że używam jednego szamponu, skoro w szafie czeka jeszcze 5?).
OdpowiedzUsuńBardzo mądra filozofia, jestem jak najbardziej za. Tylko w dzisiejszym konsumpcyjnym świecie gdy jesteśmy co rusz bombardowani przez media nowościami i wpaja nam się nowe potrzeby to niełatwe. Ja staram się nie kupować tzw. bzdur, to się tyczy również kosmetyków. W pielęgnacji również stawiam na minimalizm.
OdpowiedzUsuńSłyszałam/czytałam o tej książce już kilka razy, więc wędruje na moją listę "do przeczytania" :)
OdpowiedzUsuńCiekawa książka. Trafia na moją listę zakupową :-)
OdpowiedzUsuń