Wszystkie wiemy, że oczyszczanie jest bardzo ważnym, o ile nie najważniejszym, elementem pielęgnacji cery. Oczyszczanie to podstawa gdyż tylko czysta skóra jest w stanie wchłonąć odżywcze substancje z kremów i innych mazideł, jakimi raczymy nasze buzie. Ale czy takie codzienne oczyszczanie wystarcza? Moim zdaniem nie i dlatego zawsze mam w łazienkowej szafce jakiś naturalny, twarzowy peeling. Używam go 1-2 razy w tygodniu. Aktualnie jest to Rozświetlający scrub do twarzy lawendowy Lavender Luminosity od AVALON ORGANICS.
O kosmetyku przeczytałam:
"Scrub enzymatyczny o delikatnym zapachu lawendy - dobrze złuszcza za pomocą małych niczym piasek drobinek. Nie wysusza skóry i pozostawia ją dobrze oczyszczoną, odświeżoną i bardziej promienną. Scrub jest odpowiedni do cery wrażliwej i delikatnej - jest hypoalergiczny. Bezpieczny, skuteczny, zawiera certyfikowane składniki bez dodatkowych substancji zapachowych, ftalanów, sulfatów czy parabenów, które mają wpływ na układ hormonalny człowieka. Usuwa martwą, zszarzałą skórę, pozbawia ją martwych komórek i łuszczących się skórek. Odkrywa miękką, gładką i promienną cerę o żywym kolorze. Enzymy roślinne pochodzące z owoców, drobinki orzecha włoskiego oraz ekstrakty roślinne złuszczają bez podrażniania delikatnej i naczynkowej skóry."
Peeling otrzymujemy w tubie z miękkiego plastiku, znajduje się w niej 100 ml (113 g) kosmetyku. To całkiem sporo, a ponieważ jest to produkt bardzo wydajny, to połowa tubki jaka mi jeszcze została, wystarczy na długo.
Scrub ma postać lekkiego kremu w kolorze beżowym z widocznymi ciemniejszymi drobinkami. Te drobinki to sproszkowane łupinki orzecha włoskiego. Zgodnie z zapewnieniem producenta kosmetyk posiada delikatny zapach lawendy.
Peeling Lavender Luminosity bardzo dobrze wywiązuje się ze swojego zadania. Po umyciu twarzy i zroszeniu jej tonikiem nakładam peeling na twarz i wykonuję krótki, delikatny masaż. Po tym zabiegu skóra jest dobrze oczyszczona, gładka i miękka. Używam tego peelingu również do wygładzania szorstkich łokci i tu też uzyskuję bardzo dobry efekt. Jestem więc bardzo zadowolona z tego kosmetyku, bo czegóż więcej można chcieć od peelingu.
Jest jednak coś, co budzi moje zastrzeżenia. Peeling ten przedstawiany jest jako enzymatyczny. Nawet na tubce znajduje się napis Exfoliating enzyme scrub. Tak się złożyło, że nigdy nie miałam peelingu enzymatycznego. Zawsze używałam produktów tradycyjnych, ziarnistych, usuwających martwy naskórek mechanicznie. Wiadomo mi jednak, że peeling enzymatyczny nie zawiera żadnych drobinek. Jest to gładki krem lub emulsja, a martwy naskórek usuwany jest przez zawarte w nim enzymy, które go po prostu rozpuszczają. Taki peeling zalecany jest przede wszystkim do cer wrażliwych, naczynkowych i suchych. Chodzi o to, żeby przy tego rodzaju skórze uniknąć ewentualnych, mechanicznych podrażnień. Tymczasem w peelingu Avalon Organics znajdują się sproszkowane łupiny orzecha włoskiego i pumeks. Co prawda w składzie kosmetyku jest bromelaina czyli enzym uzyskiwany z ananasa ale prawdopodobnie ma on wspierać mechaniczne oczyszczanie skóry. Myślę, że nazwanie tego peelingu enzymatycznym jest błędem. Jeśli kupi go osoba, której cera nie toleruje peelingu mechanicznego, to będzie zawiedziona, zostanie wprowadzona w błąd.
Peeling, podobnie jak wszystkie kosmetyki Avalon Organics, posiada certyfikat NSF. Więcej o tym certyfikacie pisałam tu.
Skład: Aloe Barbadensis Leaf Juice (1), Water (Aqua), Caprylic/Capric Triglyceride, Juglans Regia (Walnut) Shell Powder (1), Cetyl Alcohol, Glyceryl Stearate SE, Cocos Nucifera (Coconut) Oil (1), Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil (1), Hydrogenated Palm Kernel Oil, Stearyl Alcohol, Borago Officinalis Seed Oil (1), Citrus Aurantifolia (Lime) Oil, Citrus Limon (Lemon) Peel Oil, Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil, Linum Usitatissimum (Linseed) Seed Oil (1), Simondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil (1), Arnica Montana Flower Extract (1), Camellia Sinensis Leaf Extracr (1), Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract (1), Cucurbita Pepo (Pumpkin) Seed Extract (1), Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Rhizone/Root (1), Lavandula Intermedia Leaf/Flowe/Stem Extarct (1), Saccharomyces /Xylinum Black Tea Ferment (1,2), Citric Acid, Bromelain, Maltodextrin, Potassium Hydroxide, Pumice, Stearic Acid, Tocopherol, Xanthan Gum, Alcohol (1), Benzyl Alcohol, Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Limonene, Linalool, Coumarin.
1 - certyfikowane składniki organiczne,
2 - składniki konserwowane benzoesanem sodu.
Miałam styczność z peelingami enzymatycznymi i ten z pewnością do nich nie należy :)
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam. Jest to dobry kosmetyk ale nie można zaliczyć go do peelingów enzymatycznych.
UsuńA wiesz, że ja także nie miałam nigdy peelingu enzymatycznego? Z Lawendowej linii Avalon Organics miałam tylko tonik. Za jego sprawą przekonałam się do gliceryny w tego typu kosmetykach.
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę na ten lawendowy tonik ale przeczytałam Twoją recenzję i mi przeszło. Też nie lubię kosmetyków pozostawiających na twarzy lepką warstwę. W tym toniku gliceryny jest sporo, bo jest na trzecim miejscu w składzie. W moich tonikach samorobionych też jest gliceryna ale jest jej niewiele i lepkiej warstwy na buzi nie ma.
UsuńNie miałam jeszcze okazji używać nic tej marki. Moja cera niestety nie lubi peelingów ze względu na trądzik.
OdpowiedzUsuńNie znam marki ale podoba mi się skład
OdpowiedzUsuńJa też nie znam tych produktów, a jeśli chodzi o pellingi do twarzy, to też sobie nie wyobrażam pielęgnacji twarzy bez ich udziału.
OdpowiedzUsuńCiekawy produkt godny uwagi.
OdpowiedzUsuńChętnie skorzystam z tego produktu. Super wpis
OdpowiedzUsuń