Zrobiłam kolejny peeling owocowy. Robiłam już peeling cytrynowy i pomarańczowy, a tym razem jest arbuzowy. Wszystkie te owocowe peelingi robię na bazie tego przepisu dowolnie go modyfikując. Jest to peeling cukrowy i prezentuje się tak:
Najpierw ukroiłam plaster arbuza, usunęłam z niego wszystkie pestki, pokroiłam w kostkę i zmiksowałam. Jak wiadomo arbuz zawiera bardzo dużo wody, a więc po zmiksowaniu konsystencją przypominał sok. Wlałam część soku do miski, w której znajdował się przygotowany wcześniej cukier, dodałam płynny olej kokosowy i wymieszałam. W tym momencie peeling był już właściwie gotowy. Jednak brakowało mi w nim zapachu. Lubię pachnące peelingi. Arbuz nie posiada wyraźnego zapachu, a po zmieszaniu z cukrem i olejem kokosowym był prawie bezwonny. Dodałam więc do niego cytrynowy olejek eteryczny dzięki czemu ładnie i świeżo pachnie. Oprócz tego dodałam jeszcze trochę witaminy E i trochę D-pantenolu czyli prowitaminy B5. W ten sposób zwiększyłam jego właściwości pielęgnujące.
Peeling, który zrobiłam nie zmieścił się w moim półlitrowym słoiczku, a więc to, co się nie zmieściło włożyłam do drugiego, mniejszego słoiczka ale zanim to zrobiłam dodałam do niego trochę zmielonych pestek malin, które dostałam kiedyś jako gratis do półproduktowego zamówienia. Peeling zmienił trochę kolor i wygląda tak:
Wiecie, co mnie zaskoczyło w tym peelingu? Jego kolor. Byłam pewna, że skoro miąższ arbuza jest czerwony, to peeling będzie różowy. Tymczasem po zmieszaniu zblendowanego arbuza z pozostałymi składnikami wyszedł pomarańczowy. Kolor jest bardzo ładny ale bardziej kojarzy się z marchewką lub dynią niż z arbuzem, a ten z dodatkiem pestek z malin zmienił kolor na taki trochę rudy. Peeling jest trochę rzadszy niż zazwyczaj, a to dlatego, że wlało mi się trochę za dużo zmiksowanego arbuza. Najważniejsze, że nie jest przesadnie rzadki i doskonale spełnia swoją rolę. Ten z pestkami malin nie jest silniejszym zdzierakiem od drugiego, być może dałam za mało tych pestek. Jednak każdy z nich bardzo dobrze oczyszcza skórę i jestem z nich zadowolona. Mam jeszcze inne pomysły na peelingi owocowe ale zanim je zrobię muszę najpierw zużyć te.
ale fajny, muszę spróbować, jeszcze nie robiłam owocowego peelingu :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj zrobić. Warto :)
UsuńTakich rzeczy to ja jeszcze nie widziałam :)!
OdpowiedzUsuńTakie peelingi są bardzo fajne. Robi się je szybko i łatwo, są całkowicie naturalne i bardzo tanie. Same zalety :)
UsuńWygląda bosko! :D Z moich doświadczeń wynika, że pestki malin generalnie są zbyt miękkie, by nadawały się do peelingu ciała (albo ja miałam za miękkie :D), ale genialnie dodają uroku tej mniejszej wersji Twojego arbuzowego cuda ❤ :D
OdpowiedzUsuńWygląda świetnie! Ja podobny peeling robię z mojej ulubionej kawy wroasters od etno cafe. Ciało jest po nim mega gładkie i pachnie nieziemsko! Trochę jest mi jej szkoda, ale efekt wszystko wynagradza! (nawet zmarnowania odrobimy kawy - ale w sumie co to za marnowanie, skoro jest po nim piękna i miękka skóra :D)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio kupiłam sobie cytryniec chiński. Używam go cały czas, rozcieńczony z wodą. Podaje się go doustnie, natomiast zastanawiałam się czy nie można troche dodać go do kosmetyków :) Co o tym myslisz?
OdpowiedzUsuńJak długo można trzymać taki peeling, bo bez konserwantów, to chyba szybko się zepsuje, prawda?
OdpowiedzUsuńsuper wpis, chętnie poczytam więcej :)
OdpowiedzUsuńnakładalam sobie tu i tam ale nie wszedzie działa
OdpowiedzUsuńSuper ciekawy wpis
OdpowiedzUsuń