wtorek, 17 stycznia 2017

DIY Balsam do ciała rozgrzewająco - ujędrniający



       Lubię od czasu do czasu ukręcić samodzielnie jakiś prosty kosmetyk i mimo, iż są to produkty proste i łatwe w wykonaniu, to ich kręcenie sprawia mi przyjemność i satysfakcję. Toteż gdy sklep z naturalnymi surowcami kosmetycznymi  MIESZADEŁKO zwrócił się do mnie z zapytaniem, czy zgodzę się wykonać z ich surowców kosmetyk i napisać o nim na blogu, zgodziłam się bez wahania. Wkrótce potem dostałam paczuszkę, w której znalazłam: olej kokosowy, olej z pestek malin, olej z orzecha włoskiego z olejkiem eterycznym pomarańczowo-cynamonowym, wosk pszczeli bielony i peeling z pestek malin czyli zmielone pestki tych owoców. Do tego dołączona była karteczka z recepturami kilku kosmetyków, jakie można wykonać z surowców, które otrzymałam. Zdecydowałam, że zrobię Balsam do ciała rozgrzewająco-ujędrniający.




Skład balsamu:
  • 5 ml oleju z pestek malin,
  • 4 ml oleju z orzecha włoskiego z olejkiem eterycznym pomarańczowo-cynamonowym,
  • 20 ml oleju kokosowego,
  • 3 g wosku pszczelego bielonego.
Jak widać, ilości składników podane w recepturze są bardzo małe, a balsam ma być kosmetykiem do całego ciała. Żeby uzyskać więcej balsamu zrobiłam go z podwójnej ilości składników.



Wykonanie balsamu było bardzo łatwe. W kąpieli wodnej rozpuściłam olej kokosowy i wosk pszczeli. Gdy nieco przestygły dodałam oleje płynne, dokładnie całość wymieszałam i przelałam do słoiczka. Prawda, że proste? Na zdjęciu poniżej widzimy płynny, jeszcze ciepły balsam w słoiczku.




Słoiczek z balsamem umieściłam w lodówce i po pewnym czasie kosmetyk zgęstniał. Można go stale przechowywać w lodówce ale wtedy jest dosyć twardy, taki jak olej kokosowy prosto z lodówki. Ja wolę balsam mniej twardy i dlatego przechowuję go poza lodówką.
Jak widać na zdjęciach balsam ma intensywny, żółty kolor. Jest to zasługa oleju z pestek malin, który jest właśnie taki żółty. Olej ten jest cennym surowcem kosmetycznym. Zawiera bardzo dużo, bo ponad 80%  Niezbędnych Nienasyconych Kwasów Tłuszczowych (NNKT), a wśród nich dominują kwas linolowy (Omega-6) i alfalinolenowy (Omega-3) będące głównymi składnikami płaszcza lipidowego skóry. Olej z pestek malin jest też bogatym źródłem witaminy E, karotenoidów, flawonoidów. Są to silne antyoksydanty chroniące DNA komórek oraz działające antybakteryjnie, antyseptycznie i antypigmentacyjne.
Kolejnym składnikiem balsamu jest olej z orzechów włoskich. Podobnie jak poprzednik zawiera on również dużo NNKT, a zwłaszcza kwasu linolowego (Omega-6), który pomaga w regeneracji i nawilżaniu skóry zniszczonej lub suchej. Zapobiega powstawaniu zmarszczek czyli starzeniu się skóry, działa przeciwzapalnie i kojąco.


Wosk pszczeli używany jest w produkcji kosmetyków jako środek regulujący konsystencję (stabilizator) i lepkość ale nie tylko dlatego. Ma on również pozytywne działanie na skórę. Uelastycznia ją i wygładza, zapobiega wysuszaniu skóry, ma też działanie bakteriobójcze.
Podstawowym składnikiem balsamu jest olej kokosowy. Myślę, że o oleju kokosowym zwolenniczki kosmetyków naturalnych wiedzą wszystko lub prawie wszystko. Przypomnę więc tylko, że olej ten doskonale odżywia skórę i nie dopuszcza do jej przesuszenia. W swoim składzie zawiera antyoksydanty, a więc opóźnia procesy starzenia się skóry. Działa też antyseptycznie i antywirusowo. Jest cennym surowcem kosmetycznym i często spotykamy go w składach kosmetyków do twarzy, ciała i do włosów.


Jak już wspominałam przechowuję balsam poza lodówką i dlatego ma on konsystencję lekkiego kremu. Po nabraniu ze słoiczka bardzo szybko rozpuszcza się pod wpływem ciepła rąk i przybiera postać oliwki, którą łatwo można wmasować w skórę. Balsam bardzo dobrze odżywia skórę ale pozostawia na niej cienką, tłustą warstwę. Nie przeszkadza mi taka warstwa ale nie wszyscy ją lubią. Jednak nie ma się czego obawiać gdyż warstwa ta dosyć szybko się wchłania, a skóra pozostaje mięciutka i gładka. Balsam jest wydajny i do wmasowania w całe ciało wystarczy niewielka jego ilość. Podoba mi się również zapach kosmetyku. Do jego wykonania posłużył olej z orzecha włoskiego z dodatkiem olejku eterycznego pomarańczowo - cynamonowego. Jednak w gotowym balsamie zapach tego olejku jest słabo wyczuwalny. Dominuje aromat kokosowy, który bardzo lubię.
Spodobał mi się ten balsam. Moim zdaniem jest to ciekawy kosmetyk i bardzo dobrze działa na moją skórę. Gdy go wykończę (a także inne mazidła do ciała, które mam na stanie), ukręcę go sobie ponownie ale będzie to znacznie większa porcja.         

14 komentarzy:

  1. Super przepis, sama chcę robić sobie kosmetyki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zacznij je robić. To bardzo fajna sprawa :)

      Usuń
  2. Sandro, fajne mazidło do ciała wyczarowałaś. Sama lubię od czasu do czasu coś namieszać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie proste mazidełka są super. A zrobione samodzielnie ciesza podwójnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie zostawia później plam na pościeli?

    OdpowiedzUsuń
  5. Z chęcią bym sama coś takiego przygotowała :) To musi być niezła frajda, jeszcze czegoś takiego nie robiłam :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mmmmmmm.............. wspaniale brzmi :)

    OdpowiedzUsuń
  7. super wyszło i z pewnością bardziej cieszy niż kupiony

    OdpowiedzUsuń
  8. Pochwalam jak najbardziej samodzielne robienie kosmetyków. W ten sposób zawsze masz pewność, że jest to środek ekologiczny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajny ten zestaw z Mieszadełko. Miałam go w grudniowym ShinyBox. Ja dokupiłam sobie zestaw do zrobienia masełka. Wychodzi super. Mąż myślał że to prawdziwe ��. Następnym razem może kupie sobie produkty ma peeling i tonik do twarzy.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...